Kilka lat temu moja siostra postanowiła wyprowadzić się z Krakowa i kupiła dom kilka metrów od granicy Gorczańskiego Parku Narodowego. Bywam u niej dość regularnie i często chodzę na górskie wycieczki, ale dopiero tej pięknej jesieni udało mi się dotrzeć na Turbacz.
Na Turbaczu byłem już kilka razy w życiu. Najbardziej zapamiętałem pierwszy raz (jak śpiewa Sade „Never As Good As The First Time”). Nie dlatego, że Turbacz był wtedy jakoś wyjątkowy. Po prostu ojciec musiał mnie poganiać kijem, bo byłem dzieckiem dość marudnym i pod górę łazić nie lubiłem.
Tym razem w podróży towarzyszył mi znawca okolicy (niektóre zdjęcia są jego autorstwa), który przeprowadził nas skrótami, dzięki czemu dotarliśmy na Turbacz z Poręby Wielkiej w dwie godziny i 45 minut. W przypadku niezbyt forsownego tempa trzeba liczyć się z sześciogodzinną wycieczką tam i z powrotem więc lepiej wybrać się jak najwcześniej.
Dla leniwych pewnym ułatwieniem będzie skorzystanie z kolejki w Koninkach. Bilet o w obie strony kosztuje 20 złotych i skraca trasę o jakieś półtorej godziny.
Dla leniwych pewnym ułatwieniem będzie skorzystanie z kolejki w Koninkach. Bilet o w obie strony kosztuje 20 złotych i skraca trasę o jakieś półtorej godziny. Kolejka wyjeżdża na Tobołów na wysokość 994 metry więc na Turbacz pozostaje jeszcze około 300 metrów podejścia. Podczas powrotu trzeba pamiętać, że kolejka chodzi tylko do godziny 15.
Poważną wadą sobotnio-niedzielnych wycieczek na Turbacz – szczególnie przy łaskawej pogodzie – są tłumy. Gorce i Turbacz to wyjątkowo piękne okolice, nie dość że na trasie jest bardzo dużo weekendowych turystów to dodatkowo ciągle będziemy musieli usuwać się ze ścieżki by nie wpaść pod koła zjeżdżających rowerzystów. Dopóki jednak rowerzyści nie dostaną swojej profesjonalnej trasy zjazdowej trzeba się z tym pogodzić (trasy rowerowe tylko częściowo pokrywają się z pieszymi szlakami).
Z wikipedii dowiedziałem się, że na Turbaczu w sierpniu odbywa się Święto Gór, na które przybywają górale z odległych miejsc na piechotę. Mszę podczas uroczystości dawniej odprawiał pochodzący z Łopusznej ks. Józef Tischner.
Ps. Tym razem trochę zapomniałem o sprzątaniu gór, ale podczas wyprawy spotkałem wycieczkę zagranicznej młodzieży objuczoną workami ze śmieciami. Jednym słowem Europejczycy przyjechali w Gorce i je posprzątali.
Zobacz jak się mi udały wycieczki na Mogielicę i Radziejową, które też są w Koronie Gór Polski.