6 najlepszych piosenek Linkin Park

Linkin Park fot. Warner Music Poland


Takie Linkin Park lubimy najbardziej. Energiczne, z chwytliwym, z miejsca wpadającym w ucho refrenem, mocnym brzmieniem. Zgrabne połączenie surowego hip-hopu i rockowej zadziorności o lekko metalowym zabarwieniu.

Wybranie sześciu najlepszych piosenek Linkin Park to żaden problem. Sprawa robi się nieco trudniejsza, jeśli wykluczymy numery z pierwszych dwóch płyt. Nie oszukujmy się, „Hybrid Theory” i „Meteora” to kopalnia hitów, znakomitych przebojowych utworów. Później panowie nieco błądzili. Zbyt ochoczo sięgali po elektronikę i to taką niższych lotów, wpadali w patetyczne tony albo eksperymentowali, co dla brzmienia może było OK, ale gorzej dla przebojowości. No, ale kilka perełek da się wykroić. Perełki, które miejmy nadzieję usłyszymy podczas koncertu Linkin Park 5 czerwca na Stadionie Wrocław.

„A-Six”

„A-Six” to rarytas, którego nie znajdziemy na regularnych longplayach Linkin Park. Trochę pachnie Deftones, trochę Toolem. Może brak chłopięcego wokalu Chestera (to kawałek instrumentalny) sprawia, że piosenka wypada tak ciężko, mrocznie, topornie.

„Bleed It Out”

Takie Linkin Park lubimy najbardziej. Energiczne, z chwytliwym, z miejsca wpadającym w ucho refrenem, mocnym brzmieniem. Zgrabne połączenie surowego hip-hopu i rockowej zadziorności o lekko metalowym zabarwieniu. Piosenka do wymachiwania zaciśniętymi pięściami na koncertach. Nie będę też ukrywać, że wolę kiedy Chester się wydziera, niż śpiewa czule i pięknie.



Magazyn „Rolling Stone” zamieścił „Bleed it Out” na 44. miejscu 100 najlepszych piosenek 2007 roku. Riff, który słyszymy w utworze to wynik błędu gitarzysty Brada Delsona. Z tego też powodu numer roboczo był zatytułowany „Accident” (wypadek). Podczas wykonania na żywo, kawałek często jest rozbudowany o solo na perkusji.

„Rolling in the Deep” (cover Adele)

Powiedziawszy, że wolę jak Bennington się wydziera, oczywiście jako kolejną piosenkę muszę wybrać taką, gdzie śpiewa czule i pięknie. Co prawda zespół sięgnął po hicior Adele, ale zinterpretował go wyśmienicie. Chester udowodnił, że ma kawał głosu, z którym wiele może zrobić, a Mike Shinoda, że jest wszechstronnym artystą, skrywającym także liryczne oblicze. Już samo porwanie się na repertuar Adele zasługuje na słowa uznania, kiedy jeszcze wykonanie może równać się z oryginałem, należą się najwyższe pochwały. „Rolling in the Deep” w wersji Linkin Park to śliczny, kipiący od emocji utwór, który naprawdę potrafi wzruszyć.


„Wretches and Kings”

Bardzo lubię płytę „A Thousand Suns”, która jawi się jako artystyczny wyziew Mike’a Shinody. Dotychczas to najbardziej bezkompromisowe, ciekawe i ambitne dzieło Linkin Park. Do tego zaskakujące i odważne. Moim absolutnym faworytem w tym zestawie, jak i w ogóle w dorobku Linkin Park, jest „Wretches and Kings” zainspirowane Public Enemy. Mocno hiphopowe, gęste nagranie, z industrialną elektroniką i powolnym rytmem. Taka trochę niewygodna, nieco dziwna piosenka, która jednak bardzo intryguje.
Numer zawiera fragment przemowy „Bodies upon the gears” amerykańskiego aktywisty, Mario Savio.

„Castle of Glass”

Nie będę ściemniać – za takim Linkin Park przepadam. Wypolerowana produkcja, natchnione wokale, błoga harmonia. Nieinwazyjny, zachowawczy kawałek, pozbawiony charakteru. Bezpłciowy. Numer typowo skrojony pod rockowe rozgłośnie radiowe i to główne pasmo. Cóż więc „Castle of Glass” robi w zestawieniu najlepszych piosenek Linkin Park? Posłuchajcie tej melodii! Kapitalna. Lekka, zwiewna, pełna elegancji, ale i prosta, porywająca. Nieźle przemyślana pod względem budowania napięcia i dramaturgii, a jeśli zapomnieć o wygładzonym, elektronicznym brzmieniu, okaże się, że to niemal folkowo-country’owy numer.

Piosenkę wykorzystano w grze „Medal of Honor: Warfighter”.

„Guilty All the Same” (feat. Rakim)

„Guilty All the Same” to pierwszy singel poprzedzający szósty longplay kapeli „The Hunting Party”. Dodajmy, że wielce obiecujący singel. Muzycy zapowiadają, że czeka nas solidny, rockowy album i po przesłuchaniu nowego kawałka, wiele wskazuje, iż tak właśnie będzie. Niech nikogo nie zmyli gościnny udział rapera Rakima, to porządne granie z elementami hard rocka i heavy metalu. Dominują gitary i młócąca perkusja. Chester znów fajnie krzyczy, jest niezła dynamika, a nawet nieco brudnego brzmienia. Jasne, mogło być jeszcze mocniej, bardziej agresywnie, ale nie ma się co czepiać.

– Demo tej piosenki brzmiało, jak coś wprost do radia – opowiada Mike Shinoda. – Słucham sporo indie rocka i kiedy sprawdzałem demo, pomyślałem, że nie chcę, by ta piosenka tak brzmiała. Chciałem, by nie przypominała niczego, co się teraz gra. By wypełniła pewną pustkę. Tak powstał ten numer.


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze