Mniej przystojny, nie tak zawadiacki, łobuzerski jak Dave Gahan, ale to Martin Gore pisze i śpiewa najpiękniejsze piosenki Depeche Mode.
Martin Gore wydał solową płytę. Niestety, nie nadaje się ona do Najlepszych Piosenek, z prostego powodu – na „MG” nie ma piosenek. Muzyk Depeche Mode przygotował instrumentalny, elektroniczny album. Od czego jednak kreatywność. Zamiast recenzji, zrobiliśmy zestawienie najlepszych piosenek śpiewanych przez Martina Gore’a.
„Somebody”
Nie uważamy, by była to najpiękniejsza piosenka zaśpiewana przez Martina Gore’a, ale trudno zacząć tę listę inaczej. „Somebody” to w zasadzie flagowy utwór z Martinem na wokalu. Pewnie między innymi dlatego, że był jednym z pierwszych numerów, w którym Gore zaśpiewał.
Kawałek opowiada o tęsknocie do bycia z kimś. Ta osoba nie musi być idealna, podzielać wszystkich poglądów podmiotu lirycznego, wystarczy by go rozumiała.
Gore podobno nagrywał tę piosenkę całkiem nago.
Za reżyserię teledysku odpowiada Clive Richardson.
„One Caress”
W tym przypadku mamy śliczności wyjątkowe. Krystaliczny głos Martina Gore’a (acz czasem schodzący w zaskakująco niskie rejestry) pięknie współgra ze smutnymi smykami. Pełen emocji, melancholijny walczyk. Pewnie przez te orkiestrowe aranżacje, ale chwilami kojarzy się z „Never Tear Us Apart” INXS.
„Home”
Depeche Mode w wersji triphopowej. Cóż, była druga połowa lat 90., więc nie ma się co dziwić. Bardzo podoba mi się „przyczajona” dramaturgia tego utworu i to zderzenie skrajnie syntetycznego brzmienia (za wyjątkiem gitarowego solo) z tak organicznym, natchnionym głosem. Wsłuchajcie się i powiedzcie, że momentami Gore nie przypomina swym śpiewem George’a Michaela.
Martin miał napisać tę piosenkę, jako wyznanie na temat swego uzależnienia od alkoholu.
„A Question of Lust”
„Black Celebration” w pełnej krasie. Ten mrok, niepokój, głuchy rytm. Nawet łagodny głos Martina i te cudne harmonie nie zmieniły w tym utworze charakterystycznego dla płyty klimatu.
Realizacją teledysku zajął się sprawdzony przez Depeche Mode Clive Richardson.
„Compulsion”
Martin Gore wydał dwa krążki z coverami – obydwa zatytułowane „Counterfeit”. Pierwszy z nich to EP-ka z 1989 roku, drugi długogrający z 2003 roku. Ze wszystkich przeróbek, jakie Anglik popełnił najbardziej lubię „Compulsion”. Pewnie w dużej mierze z sentymentu, ale też dlatego, że ta piosenka jednak różniła się od zwyczajowo balladowych utworów Depeche Mode, które śpiewał Martin. Może to nie dyskoteka, ale jest pewna lekkość, coś niemal radosnego w „Compulsion”, acz na pewnym poziomie oczywiście też melancholijnego.
Za oryginał odpowiadał Joe Crow.
„Breathe”
Jeszcze jeden cudny walczyk zaśpiewany przez Martina Gore’a. Zimną, mechaniczną elektronikę, pięknie ogrzewa „pustynna” gitara i… ten głos. To jedna z tych niepozornych piosenek, które zadziwiają swą urodą. W których jest pewien rodzaj elektryzującego, emocjonalnego napięcia. Na pewno jedna z najbardziej niedocenianych piosnek Depeche Mode ze wspaniałym tekstem.