Świat nie przestaje mnie zadziwiać. Kto by pomyślał, że Coldplay nagra jeszcze dobry utwór. A w zasadzie fenomenalny. Oto mocarne „Arabesque”.
Coldplay dobry jak nigdy
Od razu zaznaczę, że nie jestem z tych, którzy nie trawią Coldplay. Wręcz przeciwnie, uważam, że „A Rush of Blood To The Head” to wspaniała płyta, ze znakomitymi utworami, pięknymi aranżacjami i wyśmienitą dramaturgią. Ale to było, ekhm, 17 lat temu (jak pokazuje kalkulator). Od tego czasu, Chris Martin i spółka bardziej niż na rozwoju artystycznym (był czas, że wymieniało się Coldplay w jednym zdaniu z Radiohead) skupili się raczej na zarabianiu. Ja to rozumiem, szanuję nawet, jeść w końcu trzeba, ale przez to nasze relacje się mocno rozluźniły. Tymczasem po wysłuchaniu „Arabesque” znów zapłonął ogień.
Music is the weapon
Nie sądzę, bym była osamotniona, mówiąc, że Coldplay jeszcze nigdy nie brzmiał tak dobrze, dojrzale, ambitnie. Tak odważnie, nieszablonowo, niebanalnie. Kurczę, mówimy tu o utworze, który łączy rock progresywny z jazzem i muzyką eksperymentalną. Gdzie mantrowy rytm i ciepłe brzmienie akustycznej gitary dopełniają nu-jazzowe dęciaki z obłędnym saksofonem (chłopaki chyba – jak wszyscy – kochają Shabakę Hutchingsa acz za aranż instrumentów dętych odpowiada Femi Kuti i jego zespół), sample i orkiestrowy climax (proszę wybaczyć, nie znalazłam równie trafnego polskiego słowa). Jest w tym numerze coś bardzo mrocznego a zarazem walecznego. Zresztą, końcówka tekstu wiele wyjaśnia.
„music is the weapon
music is the weapon of the future”
I tak, cały czas mówimy o jednym utworze i to o utworze Coldplay. Gdyby nie głos Chrisa Martina, nikt by nie uwierzył, że „Arabesque” z tą podskórną nerwowością i klimatem to nagranie twórców „Paradise” czy „Every Teardrop Is a Waterfall”. Jest w tym numerze coś z hymnu, coś, co sprawia, że chcemy mówić nie o piosence, lecz o pieśni.
Jest na co czekać
Wraz z „Arabesque” Coldplay wypuścili jeszcze „Orphans”. Znacznie, znacznie słabsze i już po prostu coldplayowe nagranie. Obydwie kompozycje zapowiadają album „Everyday Life”, który ukaże się 22 listopada. Jak zapewniają dobrze poinformowane źródła (ludzie z wytwórni Warner Music Poland), jest na co czekać.
53-minutowe wydawnictwo „Everyday Life” podzielone zostało na dwie części: „Sunrise” i „Sunset”. Nad produkcją czuwał The Dream Team. Gościnnie wystąpili w natomiast Stromae, Femi Kuti, Tiwa Savage i Jacob Collier. Okładka płyty oparta jest na zdjęciu z 1919 roku zespołu pradziadka gitarzysty Jonny’ego Bucklanda.
Coldplay – „Arabesque”
I could be you
you could be me
two raindrops in the same sea
I could be you
you could be me
two angles of the same view
comme deux gouttes d’eau
on se ressemble
comme provenant de la meme mere
comme deux ruisseaux
(you could be me)
qui se rassemblent
(I could be you)
pour faire les randes rivieres
and we share the same blood
yeah we share the same blood
yeah we share the same blood
music is the weapon
music is the weapon of the future
music is the weapon
music is the weapon of the future
music is the weapon
music is the weapon of the future
Czytaj też:
Najlepsza piosenka 5 lat temu: Coldplay – „Midnight”
10 najlepszych piosenek Coldplay
Coldplay – „Ghost Stories” (RECENZJA + Video)