Film „Ostatnia rodzina” jeszcze nie trafił do kin, a już jest o nim bardzo głośno. Podobny los powinien spotkać soundtrack.
Każdy kawałek na tym soundtracku i każdy, który jest w filmie ma swoją niepowtarzalną historię – chodzi zarówno o miejsce w sercu członków rodziny Beksińskich, jak i okoliczności, które pozwoliły na to, aby stał się elementem „Ostatniej rodziny” – wyjaśnia reżyser Jan P. Matuszyński. – Od początku było dla nas jasne, że w „Ostatniej rodzinie” musi być świetna muzyka. Takiej słuchali Beksińscy. Taką chcieliśmy mieć w filmie. Wiedzieliśmy też, że jest to niepowtarzalna okazja na stworzenie wyjątkowego soundtracku. To wspaniały kolaż dźwięków. Jedyny w swoim rodzaju.
Dzieło składa się z dwóch krążków. Pierwszy to piosenki, drugie kompozycje muzyki poważnej. Zgodnie z nazwą naszego bloga skupiliśmy się na na pierwszej płycie, czyli na piosenkach. Brakuje np. The Cure, brakuje Bauhaus, Dead Can Dance czy Cocteau Twins, ale i tak ścieżka muzyczna do „Ostatniej rodziny” to znakomita kompilacja pozwalająca przypomnieć sobie audycje Tomka Beksińskiego. Oto 8 – naszym zdaniem – najlepszych piosenek z soundtracku.
8. Budgie – „Parents”
Pełna dramaturgii, genialna pod względem melodii, zmyślna aranżacyjnie rockowa ballada. Nieco dostojna, chwilami bardzo kameralna. Owszem, długa ponad 10-minutowa, typowa dla lat 70., ale z potężnym ładunkiem emocjonalnym. Bardzo osobisty kawałek opowiadający o międzypokoleniowych konfliktach. Numer, który ładnie koresponduje z tematem „Ostatniej rodziny”
7. Marillion – „Lavender”
Znam lepsze i ładniejsze piosenki Marillion (nie, nie „Kayleigh”), ale rozumiem wybór twórców „Ostatniej rodziny”. Jest w tym „dili dili” coś urzekającego, coś pięknie melancholijnego, jednocześnie nawiązującego do dziecięcej niewinności.
6. Talk Talk – „Happiness Is Easy”
Mark Hollis ma chyba najsmutniejszy głos świata i nawet jak śpiewa, że szczęście jest łatwe, trudno mu uwierzyć. Zespół Talk Talk był/jest wspaniały i niesprawiedliwie zapomniany. Piosenka zbudowana z mnóstwa cudownych, drobnych elementów, pięknych dźwięków i ozdobników. Idealna dla wrażliwców.
5. Ultravox – „Dancing With Tears In My Eyes”
Ten akurat konkretny utwór bardziej niż z Tomkiem Beksińskim, kojarzy mi się z Piotrem Stelmachem opowiadającym, że to numer o końcu świata. Za inspirację posłużył strach przed wojną nuklearną. W piosence bohater, na wieść o nadchodzącej zagładzie chce jedynie być w domu z najbliższymi i…tańczyć ze łzami w oczach.
4. Sisters Of Mercy – „This Corrosion”
Sisters Of Mercy to kwintesencja fascynacji Tomka Beksińskiego. Mrok, gotyk, ale i ejtisowe, syntezatorowe brzmienie, nieco mocniejszych dźwięków oraz dziwny, pokręcony, ale jednak romantyzm.
Więcej o „This Corrosion” a także innych piosenkach zespołu Andrew Eldritcha przeczytacie w tekście „11 najlepszych piosenek The Sisters of Mercy”.
3. Closterkeller – „A Ona Ona”
Closterkeller musiało znaleźć się na ścieżce muzycznej „Ostatniej rodziny”. Tomek Beksiński wielokrotnie powtarzał, że to jedyny polski zespół, który naprawdę lubił. Przyjaźnił się też z Anją Orthodox. Reżyser wybrał jedną z delikatniejszych, bardziej lirycznych kompozycji zespołu, słychać w niej jednak rockowo-metalowe zapędy.
2. Joy Division – „Love Will Tear Us Apart”
Kolejny numer i zespół, który – z różnych powodów – bardzo kojarzy się z Tomkiem Beksińskim. Tak przejmująco smutny, może nie w oczywisty sposób, ale spowity mrokiem.
Ian Curtis skomponował „Love Will Tear Us Apart” w czasie trasy koncertowej, gdy wdał się w romans z belgijską reporterką. Po samobójczej śmierci muzyka jego żona, Deborah kazała umieścić tytuł piosenki na nagrobku Curtisa.
1. Yazoo – „Don’t Go”
Fantastyczny numer, a Alison Moyet ma tak cudownie potężny, ciepły głos który znakomicie kontrastuje z zimnymi synteaztorami. Niby kolorowa, błyszcząca, wesoła, imprezowa piosenka, ale podskórnie jest tam pewien smutek, gorycz. Kiczowate klawisze i ten niesamowicie organiczny wokal tworzą bajeczną mieszankę.