O „True Faith”, „Blue Monday” i innych najlepszych piosenkach New Order.
Ten tekst powinien powstać już dawno, bo New Order to niezwykle zacna kapela. Jakoś jednak brakowało czasu i pretekstu. Teraz, w obliczu nadchodzącego nowego albumu „Music Complete” (premiera we wrześniu), w końcu znaleźliśmy motywacje, by pokłonić się nad dotychczasową, wyśmienitą twórczością. Nie będziemy pisać dlaczego wyśmienitą, bo każdy to wie, a jak nie, niech po prostu sprawdzi poniższe 12 najlepszych piosenek New Order.
„True Faith”
„True Faith” to ulubiona przez fanów i najbardziej rozpoznawalna piosenka New Order, choć nie znalazła się na żadnym albumie.
– Siadłem i postanowiłem napisać przebój – wspominał wokalista Bernard Sumner. – Chyba musieliśmy zapłacić spory podatek, bo siedliśmy ze Stephenem Hague’em (producentem), żeby stworzyć coś, co przebije się do to 40 UK Charts.
Singel ukazał się w lipcu 1987 roku. Numer dotarł wówczas do 4. miejsca brytyjskiej listy przebojów.
– „True Faith” zawiera jeden z najlepszych tekstów New Order, ale nie, nie jest to piosenka o heroinie. – przekonywał basista Peter Hook. – Zresztą, żaden nasz utwór o tym nie traktuje. Wydaje mi się, że łatwo dostrzec, że to piosenka o byciu pod pewnym/czyimś wpływem.
Inne zdanie miał jednak Sumner, który w magazynie „Q” twierdził, że to numer o uzależnieniu od narkotyku i chociaż sam nigdy nie brał heroiny, napisał tekst z perspektywy osoby biorącej.
Muzycznie uwagę zwraca subtelnie melancholijny klimat przebijający się przez mocno syntetyczne brzmienie.
Za reżyserię i choreografię teledysku odpowiada francuski tancerz Philippe Decouflé, który także występuje w klipie jako mim. Artysta pracował też przy wideo do „She Drives Me Crazy” Fine Young Cannibals.
„Sub-culture”
Istne disco, wręcz italo disco, a początek przypomina hity Pet Shop Boys. Słowem – cudo.
Powstały dwie zasadnicze wersje piosenki. Pierwsza, która pojawiła się na albumie „Low-Life”, bardziej surowa, na wskroś elektroniczna, zimna. Druga, znana z kompilacji „Substance” cieplejsza, lekko skłaniająca się w stronę soulu, okraszona żeńskimi chórkami. Za ten remiks odpowiada John Robie. Każda z wersji różni się również nieco tekstem.
Zdania są oczywiście podzielone. Jedni wolą edycję albumową, inni kawałek po obróbce Robiego. Osobiście jestem w tej drugiej grupie. Owszem, paradoksalnie piosenka jest mniej taneczna niż w wersji podstawowej, ale jest w niej więcej emocji, pewna tęsknota.
John Robie remix
„Shellshock”
A skoro już padło nazwisko John Robie. Choć jego remiks „Sub-culture” nie zrobił furory, New Order postanowili nagrać z nim jeszcze „State of the Nation” i przewspaniałe „Shellshock”. Znów mamy chórki, a na dodatek eleganckie smyki. W sumie ciężko powiedzieć, co jest przewspaniałego w tym utworze, ale taki właśnie jest.
Piosenka oryginalnie pojawiła się na soundtracku do filmu „Dziewczyna w różowej sukience” („Pretty in Pink”).
„Crystal”
Znam takich, którzy prawie zerwali ze mną znajomość, gdy przyznałam się, że lubię płytę „Get Ready”. Tymczasem, ja nie tylko ją lubię, ale wręcz bardzo lubię. Owszem, muzycznie to rzecz bardziej popowa, brzmieniowo bardziej rockowa, słowem dość bezpieczna, mainstreamowa, ale chwilami z pazurem i z kilkoma naprawdę mocnymi piosenkami jak właśnie „Crystal”.
Pete Tong (DJ i prezenter z BBC) powiedział, że „Crystal” to najlepszy singel New Order od czasu „Blue Monday”. Przyjemnie rozedrgany, lekko nerwowy z ładnie wyeksponowanym, rockowym basem Hooka. A żeńskie chórki zawsze się sprawdzają.
Wideo, w którym widać małolatów udających zespół nakręcił Johan Renck. Fikcyjna grupa nosi nazwę The Killers, co zainspirowało później Brandona Flowersa i jego kolegów (tych od „Mr. Brightside” czy „When You Were Young”) do nazwania swojej kapeli … – (werble)- … The Killers.
„Bizarre Love Triangle”
Syntezatorowa popisówa i surowy bas to elementy rozpoznawcze „Bizarre Love Triangle”. Poszatkowany, lekko kanciasty numer, co w sumie mieści się w standardach starego New Order (piosenka pochodzi z albumu „Brotherhood” z 1986).
Numer powstał podobno w trasie, na długo nim zaczęły się prace nad płytą. Kawałek nosił robocze tytuły „Broken Promises” i „Broken Guitar Strings”.
„Temptation”
Pierwsza piosenka, którą zespół sam wyprodukował po zerwaniu współpracy z Martinem Hannettem (nagrywali z nim jeszcze za czasów Joy Division).
„Temptation” to historia o złamanym sercu.
– To numer, który zawiera każdy aspekt twórczości New Order – przekonywał Peter Hook.
Nie sposób się z nim kłócić. Jest klubowy klimat, syntetyczny aranż pogłębiony basem oraz melancholijny, melodyjny wokal.
„Ceremony”
Utwór Joy Division, który New Order wydali w zmienionej wersji jako debiutancki singel w 1981 roku. Numer powstał jeszcze przed śmiercią Iana Curtisa.
Singel wydany został dwukrotnie – najpierw w marcu 1981 roku, następnie we wrześniu 1981 roku, kiedy szeregi kapeli zasiliła Gillian Gilbert (zagrała na gitarze). Druga wersja bardziej przypomina późniejsze, klasyczne New Order. Pierwsza jest surowsza, mroczniejsza, bardziej zniekształcona, mocno naznaczona stylem Joy Division.
„Touched by the Hand of God”
Utwór pochodzi z soundtracku do filmu „Zbawienie!” („Salvation!”) z 1987 roku.
Dość wygładzony, w sumie średnio wyróżniający się numer, z laserowymi syntezatorami. Znalazł się jednak w zestawieniu z uwagi na teledysk. Nie chodzi bynajmniej o to, że panowie z New Order zabawnie wyglądają jako heavy/glam-metalowcy (bo któż nie wygląda zabawnie), ale o to, że wideo nakręciła niejaka Kathryn Bigelow, późniejsza laureatka Oscara za „The Hurt Locker. W pułapce wojny”.
„World in Motion”
Tej piosenki nie mogło zabraknąć. Nie dlatego, że jest jakaś genialna, choć jest całkiem fajna, lecz dlatego, że to hymn reprezentacji Anglii w piłce nożnej na Mistrzostwa Świata w 1990, a nasi wierni czytelnicy wiedzą, że nasze trzy ulubione rzeczy na świecie to jedzenie, cycki i futbol 😉
Numer sygnowany był England New Order i zawiera wokalno-rapowy popis skrzydłowego Johna Barnesa (wygrał on konkurs na to, kto ma dostać rapowane solo m.in. z Paulem Gascoigne’em). Współautorem tekstu jest natomiast Keith Allen, aktor, komik, muzyk, prezenter oraz człowiek, do którego Lily Allen i znany z „Gry o tron” Alfie Allen mówią „tato”.
Oryginalnie piosenka nosiła tytuł „E for England”, ale Football Association bała się, że będzie to budzić skojarzenia z ecstasy i zawetowała tytuł.
W klipie widać całą ówczesną drużynę Anglii, a niektórzy z piłkarzy udzielają się też w chórkach.
„Restless”
Pełni optymizmu, nadziei i wiary, że nadchodząca płyta „Music Complete” nas nie rozczaruje, dajemy New Order kredyt zaufania, zamieszczając w zestawieniu najnowszy singel „Restless”.
Jak to powiedziała moja serdeczna koleżanka – ta piosenka nie boli. Ja byłabym chyba nawet bardziej łaskawa. Melodia i refren śliczne, sam charakter mocno neworderowy, tylko brzmienie nieco zbyt ugładzone.
Teledysk powstał we współpracy z uznanymi hiszpańskimi filmowcami z NYSU, którzy pracowali z Wild Beasts czy Philipem Selwayem (Radiohead). Główny wątek klipu koncentruje się wokół legendy o magicznym mieczu Excaliburze.
„Regret”
Klip do „Regret” to jedno z moich pierwszych wspomnień z MTV. Takie to były czasy, że w ramówce stacji, na dziennej rotacji były klipy Björk, Dead Can Dance i New Order.
W tym przypadku mamy do czynienia z bardziej rockowym, wręcz britpopowym wcieleniem New Order z typowym dla lat 90. gitarowym przesterem.
„Blue Monday”
Największy przebój New Order i najlepiej sprzedający się 12-calowy singel w Wielkiej Brytanii (pomógł w tym fakt, że numer nie ukazał się na typowym, 7-calowym singlu aż do 1988 roku). To również jedna z najdłuższych piosenek, która trafiła na UK Singles Chart. (trwa 7:23).
Tytuł został zaczerpnięty z ilustracji w książce Kurta Vonneguta „Śniadanie mistrzów” (widniał tam napis „Goodbye Blue Monday”), którą w czasie, gdy powstawała piosenka czytał perkusista Stephen Morris.
– Melodia grana na syntezatorze i rytm nie są idealnie zsynchronizowana – opowiadała w lutym 2013 roku na łamach pisma „The Guardian” Gillian Gilbert. – To był przypadek. Ja byłam odpowiedzialna za programowanie całej piosenki. Trzeba to wtedy było robić ręcznie, każdą nutę. Miałam zapisaną na kartkach A4 całą sekwencję. Wyglądało to jak ścieg do robienia na drutach. Niechcący pominęłam jedną nutę, co przesunęło melodię.
Na pierwszy „rzut ucha”, rzecz tak prosta, że aż prostacka, a jednak jest w tym i dramaturgia, budowanie napięcia m.in. za sprawą nawarstwiania się dźwięków. Podstawą jest oczywiście mocny rytm, ale jest i zapadająca w ucho melodia.
Piosenka została zainspirowana czterema utworami: aranżacje wzięto z „Dirty Talk” Klein + M.B.O., bas z „You Make Me Feel (Mighty Real)” Sylvestra Jamesa, beat z „Our Love” Donny Summer i „Uranium” Kraftwerk, skąd zapożyczono sample.
– Oczywiście przechodziłem etapy nienawiści do „Blue Monday”, co pewne jest normalne u każdego wykonawcy, który ma piosenkę, z którą jest utożsamiany – opowiadał Peter Hook. – Zachwyca mnie jednak, jak ten numer wciąż jest wymyślany na nowo. Wydaje się, że to jeden z tych ponadczasowych utworów, co jest niesamowite. Używaliśmy przecież technologii, która mogła się zestarzeć, jak wiele rzeczy z lat 80., a tymczasem „Blue Monday” udało się od tego uciec. Nie było to na pewno zamierzone. Wszystko było dziełem przypadku. Przez dwa lata nikt nie zorientował się, że okładka kosztowała więcej niż mówiła wytwórnia (początkowo wnętrze było pokryte srebrem, firma bowiem nie przypuszczała, że singel będzie się tak dobrze sprzedawać – przyp. red.). Osobiście uważałem, że „Thieves Like Us” to lepszy singel. „Blue Monday” to nie piosenka, to uczucie, ale kiedy ludzie słyszą ten perkusyjny riff, odlatują.
Numer wykorzystano w filmie „American Psycho” z Christianem Bale’em.