Baroness to jedna z ciekawszych współczesnych kapel proponujących ciężkie granie.
Celowo nie użyłam słowa na M, bo wrzucanie Baroness do worka metal jest nieco krzywdzące. W twórczości Amerykanów z Savannah pięknie mieszają się rozmaite barwy rocka (stoner, hard) z elementami progresywnymi, sludge’owymi i post. Oczywiście metalu nie brakuje, zarówno w wersji heavy czy bardziej alternatywnej. Ich siłą jest ekspresja, ciekawe kompozycje i grząskie brzmienie.
Grupa niebawem odwiedzi nasz kraj z nową, nagraną w wyjątkowych, trudnych okolicznościach płytą „Purple” (więcej poniżej). 18 marca Baroness będzie można zobaczyć w warszawskiej Proximie. Dla jednego szczęśliwca będziemy mieć zaproszenie na koncert. Tymczasem zestawienie 11 najlepszych piosenek Baroness.
11. „Chlorine & Wine”
Dość wyważony numer. Z jednej strony jak z metallicowych ballad, z drugiej bardzo konkretny, solidny, gniewny.
Reżyserią wideo przedstawiającego muzyków podczas prac nad materiałem zajął się sprawdzony przez kapelę Jimmy Hubbard.
10. „Tower Falls”
Na początku Baroness sporo zgrzytali i wrzeszczeli. Miało być ciężko, głośno i czasem też szybko, niemniej wielowątkowe kompozycje zawsze były dla nich ważne.
9. „The Gnashing”
Pędzący, błotnisty, motoryczny kawałek. Nie jest to może szczyt finezji jeśli chodzi o dokonania Baroness, ale potencjał koncertowy potężny.
8. „If I Have to Wake Up (Would You Stop the Rain?)”
Zaczyna się spokojnie, pustynnie, niemal balladowo. Dalej czeka nas pełna emocji, melodyjna, ale i gęsta piosenka.
Kawałek nawiązuje do wypadku, w którym uczestniczyli muzycy Baroness. 15 sierpnia 2012 roku bus, którym podróżowała kapela spadł z wiaduktu nieopodal Bath, w Anglii. 9 pasażerów zostało rannych, z czego dwóch poważnie. W kolejnych miesiącach Allen Blickle (perkusja) i Matt Maggioni (bas) odeszli z Baroness. Ich miejsce zajęli klawiszowiec/basista Nick Jost oraz perkusista Sebastian Thomson. I już z nimi w składzie powstał album „Purple”.
– To numer opowiadający o chwili bezpośrednio po wypadku – opowiadał na łamach „Entertainment Weekly” wokalista John Baizley. – Byłem połamany i poskręcany, pokryty benzyną. I tak strasznie lał deszcz. To, co trzymało mnie przy życiu to myśl o bliskich i rodzinie, ich miłości i wsparciu. Nie mogłem podziękować im inaczej niż poprzez piosenkę.
7. „March to the Sea”
Raczej galop, niż marsz. Silny, niemal hymnowy numer z fajną podskórną nerwowością.
– Tworząc tę piosenkę nakładaliśmy wiele warstw gitar – wyjaśniał frontman Baroness. – Na początku to był prosty, niemal punkowy kawałek, ale potem nagrywaliśmy te same partie i przepuszczaliśmy przez filtr. To stara sztuczka ZZ Top.
6. „A Horse Called Golgotha”
Ostry riff a po chwili wszystko się rozpędza i gna jak dzikie. Dopóki nie włącza się wokal, dość heavymetalowy utwór. Wokal dodaje mu jednak surowości, a całość nabiera bardziej matematycznego charakteru. Pojawiają się też elementy oldschoolowo-melodyjne. Uwagę zwracają piłujące gitary. Generalnie dość dziki, wściekły numer, acz z progresywnym zacięciem.
5. „O’er Hell and Hide”
Niby prosta rzecz, dynamiczna, szybka, gitarowa a jednak ma w sobie coś bestialskiego, nieokiełznanego, chwilami na granicy kakofonii.
4. „Take My Bones Away”
Dynamiczny, stonerowy kawałek. Energiczny, z gęstym gitarowym brzmieniem i mocnym rytmem.
– Nakręciliśmy klip podczas miesięcznego tournée po Ameryce Północnej – powiedział Allen Blickle w rozmowie z „Rolling Stone”.
Za kamerą stanął dobry przyjaciel kapeli, Jimmy Hubbard, który towarzyszył im podczas koncertów.
3. „Shok Me”
Absolutnie kapitalna piosenka i nie boję się tu używać słowa piosenka. Nośne to bowiem jak cholera, z kapitalnym refrenem, przy tym odpowiednio mocne, hałaśliwe, mroczne i agresywne. Baroness w najbardziej przystępnym, ale i bezkompromisowym wydaniu.
2. „Isak”
Baroness w pełnej krasie. Nieco szalone, nieco dzikie. Mocarne, wielobarwne, z potężnym, wielowarstwowym brzmieniem. Trochę matematyki i trochę nocnych wypadów na pustynię.
Tekst napisany przez frontmana został zainspirowany powieścią „Błogosławieństwo ziemi” norweskiego pisarza Knuta Hamsuna, który otrzymał za nią Nobla. Książka pochodzi z 1917 roku. Bohaterem jest farmer imieniem Isak, a dzieło opowiada o jego relacji z naturą.
1. „Eula”
Ciężko to nazwać lirycznym obliczem Baroness, ale to naprawdę ładna kompozycja. Przestrzenna, z ujmującymi harmoniami, dramaturgią i wirującymi, metalicznymi dźwiękami. Oczywiście, nie ma mowy o czymś przewidywalnym i oczywistym. Potężna, epicka rzecz.