17 najlepszych polskich piosenek 2014 roku

Julia Marcell/Najlepsze Polskie Piosenki 2014 fot. NajlepszePiosenki.pl


Sylwester już za trzy dni, najwyższa więc pora na podsumowania. Dziś przedstawiamy 17 najlepszych polskich piosenek 2014 roku.

17. Acid Drinkers – „Don’t Drink Evil Things”

Z płyty „25 Cents For A Riff” chyba najbardziej lubię „Not By Its Cover”, ale „Don’t Drink Evil Things” to na pewno większy hicior. Zaczyna się trochę jak „Tusk” Fleetwood Mac (Ślimak za bębnami rządzi), a potem lecimy z przytupem. Trochę AC/DC, trochę wokalu w stylu Ozzy’ego i sporo klasycznego amerykańskiego, hardrockowego grania. Numer, który kapitalnie sprawdziłby się na ścieżce muzycznej niestety zakończonego już serialu „Sons Of Anarchy”.

– Po raz pierwszy nasz autorski utwór może trafić do zestawienia Lista Przebojów Trójki – apelowali na Facebooku muzycy. – W 2010 dzięki Waszym głosom wygraliśmy 3 notowania z rzędu utworem „Love Shack”. Powtórzymy akcję i wejdziemy razem do głównego notowania?!

Apel poskutkował, utwór spędził 8 tygodnie w zestawieniu, docierając do 13. pozycji.

Klip może nie jest szczytem wyrafinowania, ale taki też urok Acid Drinkers.

Delikatnie zachęcamy też do przeczytania recenzji płyty „25 Cents For A Riff”.

Album: Acid Drinkers – „25 Cents For A Riff”
Wydawca: Mystic Production

16. Afromental – „I Loved You”

Mało jest takich zespołów jak Afromental. Nie tylko w Polsce, w ogóle. Zespołów, dla których coś takiego jak styl czy gatunek nie mają żadnego znaczenia. Dla których nie istnieją granice, a piosenka jest po to, by wrzucić do niej co się da.

Na nowym albumie „Mental House” formacja łączy i miesza wszystko, co się da. „I Loved You” nie jest tu jakimś ekstremalnym przykładem, lecz raczej dość typowym przedstawicielem wydawnictwa. Jest funk, soul i R&B. Pulsujące rytmy, podrygujące instrumenty perkusyjne, figlarne dęciaki. Coś Michaela Jacksona i z jego pilnego ucznia, Justina Timberlake’a. Jest jednak też cała masa dźwięków i pomysłów, z którymi Afromental wcale nie jest tak jednoznacznie kojarzony. Mamy siarczyste, chłoszczące, rockowe riffy, klangujący bas, ciężki hip-hop i metalowe darcie mordy. Czyli coś z Rage Against The Machine, coś z Korna i coś jeszcze;).

Pewnie niektórych taki muzyczny tygiel przyprawi o ostry ból głowy, ale jak dla mnie miód, malina, śliczności, pyszności.

Album: Afromental – „Mental House”
Wydawca: Warner Music Poland

15. Luxtorpeda – „Hipokrytes”

Luxtorpedzie wystarczy dać się rozpędzić i miażdży wszystko i wszystkich. Panowie bezbłędnie spisują się w motorycznych, energicznych numerach, dlatego, tak trochę z przekory… „Hipokrytes”. Kawałek ociężały, powolny, przykryty grubą warstwą stonerowego pyłu. Ta tocząca się niespiesznie piosenka z gęstymi, nisko strojonymi gitarami, pokazuje, że w takiej stylistyce kapela też się wyśmienicie spisuje.

Nie zapominajmy ponadto, że to właśnie ten numer dał tytuł całej płycie. Hans na finał dograł frazę „A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki”. Był to w jego mniemaniu humorystyczny epilog, rodzaj fraszki, a nie część tekstu, ale Litzy na tyle się ta sentencja spodobała, iż tak właśnie postanowił zatytułować trzeci album Luxtorpedy.

Serdecznie polecamy też recenzję albumu „A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki”.

Album: Luxtorpeda – „A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki”
Wydawca: Metal Mind Productions

14. Łona i Webber – „Wyślij sobie pocztówkę”

Koneserom polskiego hip-hopu tych panów przedstawiać nie trzeba. Ich produkcje zawsze charakteryzują się wysoką jakością i nie inaczej jest tym razem. Dodatkowo Łona i Webber wpadli na pomysł by pierwszą nową piosenkę od trzech lat wydać na winylowej pocztówce dźwiękowej. Nośnik ten popularny był w latach 60. i 70.

„Wydawnictwo jest pocztówką w pełnym tego słowa znaczeniu, można więc – poza posłuchaniem nowego singla szczecińskiego duetu – wysłać ją do krewnych, kolegi z pracy albo piękniej nieznajomej (ale znajomej z adresu). Można też zastosować się do rad płynących z samego numeru i wysłać ją gdziekolwiek.”

Autorem grafik na pocztówce jest Kobas Laksa – artysta sztuk wizualnych, scenograf, fotografik, który zdobył m.in. Złotego Lwa na Międzynarodowym Biennale Architektury w Wenecji w 2008 roku.

Jak przyznają sami twórcy jakość nagrania na pocztówce dźwiękowej jest nienajlepsza – wersji cyfrowej, ani teledyskowi nic zarzucić nie można.

13. The Dumplings – „Technicolor Yawn”

Nasze polskie pierogi, czyli The Dumplings brzmią zupełnie jakby z Polski nie pochodzili, a gdy do tego dodamy, że tworzący grupę Justyna Święs i Kuba Karaś mają naście lat zdziwienie będzie jeszcze większe. Debiutancki album kapeli z Zabrza „No Bad Days” ukazał się w maju. Kompozycja „Technicolor Yawn” to electropop najwyższej próby okraszony do tego wspaniałym pomysłowym wielobarwnym teledyskiem, za którego realizacje odpowiada Arkadiusz Nowakowski z ekipą mrmama.tv.

Album: The Dumplings – „No Bad Days”
Wydawca: Warner Music Poland

12. Fisz Emade feat. Justyna Święs – „Pył”

Fisz Emade są jak Woody Allen. Z regularnością dostarczają nowe płyty, tak jak nowojorski twórca filmy. Allenowi zdarzają się jednak słabsze produkcje, tymczasem bracia Waglewscy dostarczają tylko rozrywkę na najwyższym poziomie. Album „Mamut” to według zapewnień twórców powrót do brzmień lat 80. i 90. My jednak przede wszystkim słyszymy niepodrabialny charakterystyczny styl Fisza i Emade.

Podobno w piosence tej śpiewa Justyna Święs z The Dumplings.

Album: Fisz Emade – „Mamut”
Wydawca: Agora

11. Skalpel – „Sound Garden”

Trochę tak głupio wybierać najlepszą piosenkę Skalpela. Po pierwsze ciężko kompozycje wrocławskiego duetu nazwać piosenkami, po drugie Skalpel najlepiej wchodzi w większych dawkach, całymi płytami albo koncertami. Zespół wrócił jednak z nowym materiałem (album „Transit”) po wielu wytęsknionych latach, więc musimy to odnotować. No i te nowe propozycje są najbardziej piosenkowe we wspólnym dorobku Igora Pudło i Marcina Cichego. Nie że zaraz frywolna melodyjka, zwrotka-refren i inne banały, ale pojawiają się wokale, a snujące dźwięki, jak na przykład w „Sound Garden” płyną przyjemnie i nieśpiesznie formując coś dającego się zanucić.

Wspomniany utwór jest delikatny, zwiewny, prowadzony nieśmiałymi dźwiękami trąbki i pomrukującym głosem. Śliczne, jesienne nagranie.

Album: Skalpel – „Transit”
Wydawca: PlugAudio

10. Mela Koteluk – „Fastrygi”

Mocny rytm, synthpopowe klawisze, akustyczne dźwięki i jest niebanalna, bardzo ładna piosenka. Eteryczna, ale i dumna. Lekka, zwiewna, a zarazem mocna, wyrazista. Amerykanie nazywają tego typu utwory „torch songs”, od pieśni które się śpiewa niosąc pochodnie.

Nad brzmieniem utworu, jak i całej płyty „Migracje”, czuwał Marek Dziedzic, mający za sobą współpracę z grupami Sorry Boys czy Ballady i Romanse.

Za realizację teledysku odpowiada Tomasz Gliński („Syreny” Artura Rojka). Wideo zrealizowano m.in. w Muzeum Geologicznym w Warszawie. Futurystyczne meble kuchenne to projekt „The Kitchen” autorstwa Studia Rygalik, a trawiasty kubik „Grasseating” oraz stolik do fastrygowania „Ssstolik” zaprojektowało Studio Niemywska Grynasz.

Serdecznie polecamy też recenzję albumu „Migracje”.

Album: Mela Koteluk – „Migracje”
Wydawca: Warner Music Poland

9. Skubas – „Plac Zbawiciela”

Skubas to koleś ze świetnym, ciepłym wokalem i słabością do grunge’u. Na drugiej płycie „Brzask” kontynuuje to, co zaczął na debiucie „Wilczełyko”. Lubi przybrudzone brzmienia, luźno strojone, rozedrgane gitary tak elektryczne, jak i akustyczne. Nie jest to jednak wyłącznie reanimacja brzmienia rodem z Seattle, ale coś więcej. To po prostu fajne, rockowe granie. Przestrzenne, malowane organicznymi barwami, pełne emocji.


„Plac Zbawiciela” to właśnie doskonały przykład tego „coś więcej”. Dęciaki i dramaturgia generowana przez szalejące instrumenty perkusyjne zdecydowanie wyróżniają ten kawałek. Wrażenie robi też „wichrowy”, iście post-rockowy pasaż pod koniec piosenki i piękna, bogata produkcja.

Za inspirację utworu nie posłużył film Krzysztofa Krauze, lecz wydarzenia z 11 listopada i palenie tęczy. To utwór o tym, że czasem „dziwacy”, „świry”, jak żul zbierający puszki na placu Zbawiciela, są bardziej normalni niż ci „normalni”.

Album: Skubas – „Brzask”
Wydawca: Kayax

8. HV/Noon feat. Eldo – „Wilk”

O tej piosence pisaliśmy już w tekście „6 najlepszych piosenek listopada 2014”. Nadal uważamy, że to kompozycja znakomita, ale zmieniliśmy zdanie o tyle że wersy Eldo też nam się już podobają.

Album: HV/Noon – „HV/Noon”
Wydawca: Nowe Nagrania

7. Męskie Granie Orkiestra – „Elektryczny”

W historii muzyki wiele wspaniałych utworów powstawało na zlecenie. Na przykład Giovanni Battista Pergolesi napisał „Stabat Mater” na kościelne zamówienie. Otrzymał za nie co prawda mniej pieniędzy niż potem kosztował jego pogrzeb, ale jednak była to praca zlecona. Żeby nie cofać się tak daleko można przypomnieć superprzebój przełomu roku 2013 – 2014, czyli „Happy” Pharrella Williamsa. Artysta stworzył przecież tę piosenkę na zamówienie do filmu.

Podobnie ma się sytuacja z „Elektrycznym”. Piosenka powstała na potrzeby trasy koncertowej Męskiego Grania, tekst napisała Kasia Nosowska a muzykę przygotował Andrzej Smolik. Na to że usłyszymy ten utwór w takim wykonaniu na żywo jak na teledysku (Smolik, Olaf Deriglasoff, Michał Sobolewski, Emade, Dawid Podsiadło, Brodka) szanse są małe. A szkoda, bo jakoś Brodka i Podsiadło znakomicie się w tym rockowym kawałku sprawdzają.

6. Julia Marcell – „Manners”

Julia Marcell jest przeuroczą, dobrze wychowaną młodą kobietą (taka była przynajmniej parę lat temu, gdy miałam okazję z nią chwilę porozmawiać). Na pewno wiele osób zazdrości jej manier, ale pewnie jeszcze więcej zazdrości jej tak znakomitego singla jak „Manners”. Mocny, wyrazisty, garażowo-rockowy, z miejsca wpadający w ucho numer. Z fajowymi przesterami i dudniącym rytmem, którym fantastycznie stawia czoła dziewczęcy, momentami kruchy, a momentami imponujący siłą głos Julii.

Za reżyserię teledysku odpowiadają Julia Sausen i Marcell. Filmik powstał w I LO im. Bolesława Chrobrego w Kłodzku, a wystąpili w nim młodzi ludzie, którzy odpowiedzieli na ogłoszenie w sieci.

Album: Julia Marcell – „Sentiments”
Wydawca: Mystic Production

5. Curly Heads – „Reconcile”

Curly Heads to dla fanów gitarowego grania coś więcej niż smakowity kąsek. Niby to indie granie, ale nie tak zniewieściałe jak to ostatnio bywa. Niby są grunge’owe naleciałości, ale materiał brzmi świeżo, współcześnie. Są emocje, energia, power i niemało zaskakujących, ambitnych pomysłów.
„Reconcile” to jeden z prostszych i bardziej zaraźliwych numerów z płyty „Ruby Dress Skinny Dog”. Bezpośredni, zadziorny numer z nowojorskim brzmieniem.

Wideo do piosenki zrealizował duet Psychokino (Dorota Piskor i Tomek Ślesicki). Klip łączy konwencję telenoweli z bardziej realistycznym obrazem. W roli głównej występuje Marcin Dorociński, wcielający się w bohatera telenoweli, lekarza Roberto Sancheza. Muzycy Curly Heads pojawiają się w epizodycznych rolach.

Polecamy też naszą recenzję albumu „Ruby Dress Skinny Dog”.

Album: Curly Heads – „Ruby Dress Skinny Dog”
Wydawca: Sony Music

4. Ørganek – „Kate Moss”

Anglicy mają Royal Blood, a my mamy Ørganka. Wcale nie przesadzam! Mamy Ørganka, czyli człowieka, który wie, do czego służą gitary, że rock and roll powinien być trochę brudny i umorusany, a w piosence chodzi o to, żeby można ją było zaśpiewać, albo żeby ona (ta piosenka) człowieka zmiażdżyła. Jego płyta „Głupi”, głupia na pewno nie jest, bo artysta sprytnie, ciekawie, a na dodatek z niebywałą lekkością, wdziękiem i przekonująco, miesza rockowe podgatunki i vintege’owe brzmienia, czasem splamione blusem, ale i czymś co znają tylko Polacy, czyli bigbitem.

Wybrałam „Kate Moss” bo to jedna z bardziej nośnych propozycji na krążku. Gdzieś tam wywodząca się z indie, ale tego bardziej męskiego, garażowego. Motoryczny, dynamiczny numer, z pożenionym z filuternym tamburynem riffem, który sprawi, że pod sceną zaczyna się robić gorąco.

– Tekst opowiada o niekończącej się zabawie traktowanej jako lekarstwo na znudzenie życiem i apatię – opowiadał nam o piosence Ørganek. – Bawimy się coraz ostrzej, bo potrzebujemy coraz silniejszych bodźców. Podpalanie tęczy na pl. Zbawiciela, bójki z policją w Dzień Niepodległości biorą się z tego samego rozczarowania rzeczywistością, tyle że są uzasadniane ideologią. Szybko jednak okazuje się, że to ci sami ludzie, którzy dla adrenaliny demolują stadiony i żadnej ideologii w tym nie ma. Jest za to poszukiwanie taniej sensacji.

Zachęcamy też do przeczytania recenzji albumu „Głupi”.

Album: Ørganek – „Głupi”
Wydawca: Mystic Production

3. Król – „Szczenię”

Błażej Król ledwie zakończył działalność w grupie UL/KR a już zabrał się za solowe wydawnictwo. Znakomity album „Nielot” poprzedził świetnym singlem „Szczenię”. Chłopak z Gorzowa niby czerpie z szeroko pojętego grania post rockowego, ale jakoś te jego kompozycje brzmią jak nic innego na świecie. Do tego teksty, których nie można pomylić z nikim innym. Klasa.

Album: Król – „Szczenię”
Wydawca: Thin Man Records

2. Muchy – „Odkąd”

Muchy nagrały zaskakującą, kosmicznie eklektyczną płytę. Trochę rockową, trochę elektroniczną. Indie i garażową. Ale bardzo fajną.

„Odkąd” otwiera ten zestaw i nawet u najbardziej oddanych fanów zespołu Muchy zapewne wywołał lekką konsternację. Mocno zniekształcony, mocno rockowy, z gęstymi, piłującymi riffami, przesterami, przyjemną nerwowością i wokalem Michała Wiraszki, który przypomina dawnego Grzegorza Markowskiego. Kapitalna zachęta, by eksplorować dalszą część albumu „Karma market”.

Album: Muchy – „Karma market”
Wydawca: Universal Music Polska



1. Artur Rojek – „Beksa”

Wejście smoka. Inaczej nie sposób nazwać początku solowej kariery Artura Rojka. Utwór zapowiadający album „Składam się z ciągłych powtórzeń” z miejsca stał się hitem i rozkochał nie tylko fanów Myslovitz, ale i tych, którzy lubią wyraziste, niebanalne granie. Melodia walczykowa, aranżacje wysmakowane (kapitalne chórki dziecięce), ale liczy się przede wszystkim ten niedający się podrobić wokal i wykrzykiwane ze szczerą pasji słowo „beksa”, które upodobali sobie bywalcy koncertów i festiwali.

Nagranie miało premierę w „Programie alternatywnym” w radiowej Trójce. Piosenka zadebiutowała też od razu na 1. miejscu Listy Przebojów rozgłośni.

Za tekst i muzykę odpowiadają Artur Rojek i Bartosz Dziedzic.

Teledysk na podstawie własnego scenariusza wyreżyserował Michał Braum. Część zdjęć powstała w areszcie śledczym i Okręgowym Inspektoracie Służby Więziennej w Krakowie.

Serdecznie polecamy też recenzję albumu „Składam się z ciągłych powtórzeń”.

Album: Artur Rojek – „Składam się z ciągłych powtórzeń”
Wydawca: Kayax


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze