Zayn ponownie nas inspiruje. Łączymy się z jego sympatykami na całym świecie, obawiającymi się o dalsze losy wokalisty.
25 marca ukaże się pierwszy solowy krążek wokalisty. Płyta „Mind of Mine” trafi na rynek rok po tym, jak Zayn opuścił szeregi One Direction. I rozumiemy sympatyzujących z 23-latkiem fanów (fanki?), którzy nie są pewni, czy bez zespołu chłopak sobie poradzi. Na razie wiele wskazuje, że się uda, singel „Pillowtalk” cieszy się bowiem sporą popularnością. Dla uspokojenia mamy jednak dane historyczne i przykłady członków boysbandów, którzy odnieśli solowe sukcesy.
Jonas Brothers – „Burnin’ Up”
Słoneczna, wakacyjna piosenka, z subtelnym rockowym posmakiem i największy przebój Jonas Brothers.
– To piosenka o dziewczynie, na przykład na imprezie – opowiadał Nick Jonas. – Czujesz, że jest między wami chemia. Oboje wiecie, że iskrzy.
Za rapującą wstawkę w piosence odpowiadał ochroniarz Jonas Brothers, Robert „Big Rob” Feggans. Nie był to jednak jego pierwszy muzyczny wyczyn bodyguarda, który swego czasu pracował też dla New Kids On The Block. Znany też jako Biscuit wydał singel „Biscuit’s In The House”.
Zespół wykonał piosenkę razem ze Steviem Wonderem podczas gali Grammy Awards w 2009 roku.
Nick Jonas (z Jonas Brothers) – „Jealous”
Kawałek w średnim tempie, na mocnym beacie, pełen kolorowych syntetycznych dźwięków.
Tytuł nie jest żądną zmyłką czy metaforą lecz traktuje o pospolitej zazdrości.
– Dzień przed napisaniem tej piosenki, byłem na mieście ze swoją dziewczyną i zagotowałem się, bo faceci dookoła się na nią gapili i ją zaczepiali – opowiada artysta. – Byłem po treningach do serialu („Kingdom”) i byłem nabuzowany, gotowy do walki. Ale się powstrzymałem i opanowałem.
W remiksie piosenki gościnnie pojawiła się Tinashe.
Wideo miało premierę w dniu 22. urodzin wokalisty, czyli 17 września 2015 roku.
Boyzone – „No Matter What”
Typowa boysbandowa ballada, trochę akustyczna, trochę… nie;)
Nie jest to oryginalna piosenka Boyzone, ale cover kompozycji Andrew Lloyda Webbera i Jima Steinmana z musicalu „Whistle Down The Wind”. Przeróbka irlandzkiego zespołu okazała się ich największym hitem.
Ronan Keating (z Boyzone) – „Life Is A Rollercoaster”
Czy piosenka z „na na na” może nie być hitem? Raczej nie;) Pogodny, słoneczny, pozytywny popowy numer. Siódmy najlepiej sprzedający się singel 2000 roku na Wyspach.
Współtwórcą piosenki Ronana Keatinga jest specjalista od takich radosny piosenek Gregg Alexander znany z New Radicals znanych z przeboju „You Get What You Give”.
Take That – „Kidz”
To piosenka raczej menbandu nie boysbandu, za to świetna. Marszowa, nowoczesna, stadionowa. Nagrana po tymczasowym powrocie Robbiego Williamsa do składu (w latach 2010–12) na płytę „Progress”. Do śpiewania, ale i podrygiwania na domowych imprezach (widziałam na własne oczy, że się da;) )
Teledysk powstał w Bułgarii.
Robbie Williams (z Take That) – „Candy”
Skoczna, kolorowa piosenka. Raczej banalna, ale ze swoim urokiem i całkiem ładnymi, eleganckimi smyczkowo-dętymi aranżacjami. Robbie porównał ją do „Rock DJ” i choć „Candy” nie jest tak dobra, ma podobną imprezową energię.
– To wakacyjny numer o dziewczynie, która myśli, że jest wspaniała – wyjaśniał Williams. – Możliwe, że jest, ale jest zbyt ostentacyjna.
Piosenkę dla Robbiego napisał Gary Barlow, czyli kolega Take That, a pomógł mu Terje Olsen.
W teledysku wystąpiła brytyjska aktorka, Kaya Scodelario, a klip wyreżyserowali Joseph Kahn oraz Robbie Williams.
Czytaj też: „11 najlepszych piosenek Robbiego Williamsa”.
‚N Sync – „Tearin’ Up My Heart”
Ach, to brzmienie lat 90. Musi być skocznie i syntetycznie ze śpiewaniem na głosy. Poza tym ładnie, cukierkowo, żeby dziewczyny się zakochały.
Stacja VH1 w zestawieniu z 2009 roku zamieściła „Tearin’ Up My Heart” wśród 30 największych piosenek lat 90.
Twórcą klipu był Stefan Ruzowitzky.
Justin Timberlake (z ‚N Sync) – „Sexyback”
Każdy kochał loczki Justina Timberlake’a z czasów ‚N Sync. Jeszcze bardziej kochamy go jednak… bez loczków, kiedy jest… sexy.
– Mam problem z tytułami swoich piosenek – opowiadał Justin Timberlake. – Refren tego utworu przypominał mi Jamesa Browna powtarzającego „Sex Machine”. To bardzo fizyczna piosenka, ma skłaniać do seksownego tańca. „Sex Machine” było najbliższym skojarzeniem.
Produkcja i stękanie: Timbaland
Uwielbiamy ten numer i już się nim zachwycaliśmy więc potulnie odsyłamy do tekstu „8 najlepszych piosenek Justina Timberlake’a”.
Jacksons 5 – „I Want You Back”
Jacksons 5 to był przefantastyczny zespół. Niczyje piosenki nie brzmią w filmach tak wdzięcznie i romantycznie jak właśnie Jacksonów.
Pierwszy singel Jacksons 5 wydany przez Motown. Numer dotarł na szczyt notowania w USA, rozkręcając karierę zespołu.
Pierwotnie kawałek – zatytułowany wówczas jeszcze „I Want To Be Free” – miała nagrać Gladys Knight & The Pips, a później także Diana Ross.
Michael Jackson miał 11 lat, gdy piosenka została przebojem w Ameryce. Tym samym został najmłodszym artystą z numerem 1.
Michael Jackson (z Jackson 5) – „Leave Me Alone”
Chyba mój ulubiony utwór Michaela Jacksona, może dlatego, że dość nietypowy. W zasadzie oparty na zapętlonym rytmie i surowych klawiszach, za to z ujmująco harmonijnym refrenem. Niby pop, ale nie do końca. Rock też nie bardzo ani R&B. Po prostu Michael Jackson i Quincy Jones.
Powszechnie mówiło się, że to numer adresowany do wścibskich dziennikarzy i paparazzi, czego dopełnieniem miał być teledysk. Animowaną część klipu realizowano przez… 9 miesięcy.
Bonus (czyli sprawca całego zamieszania):
One Direction – „Little Things”
Delikatna, niepozbawiona uroku akustyczna ballada.
Piosenkę dla zespołu napisał Ed Sheeran. Numer opowiada o byłej dziewczynie artysty. – To utwór o najlepszych cechach osoby – wyjaśniał Sheeran. – O drobiazgach, na które wydawać by się mogło nie zwraca się uwagi.
W tekście jest więc o piegach i dołeczkach nad pośladkami.
Czarno-białe wideo nakręcił Vaughan Arnell.
Zayn (z One Direction) – „iT’s YoU”
O „Pillowtalk” już pisaliśmy („17 najlepszych teledysków z prawdziwymi kochankami”), więc teraz sprawdzimy nową piosenkę. „iT’s YoU” to niby współczesna rzecz, zmysłowa, gdzieś zmierzająca w okolice twórczości The Weeknda, ale przy refrenie pojawiają się skojarzenia z Coldplay. Może to za sprawą wysokich tonów Zayna. Trzeba jednak przyznać, że okiełznany śpiew Zayna Malika robi wrażenie.