David Gilmour – „Rattle That Lock” (Recenzja + Video + Odsłuch)

David Gilmour "Rattle That Lock" fot. Sony Music/NajlepszePiosenki.pl

Najlepsze Piosenki Oceniają



„Rattle That Lock” Davida Gilmoura to nie jest płyta dla starych ludzi.

Kobiety podobno nie można przekonać, ale można ją namówić. Ja może nie tylko kobiety, ale młodszych słuchaczy płci obojga, spróbuję namówić, by nieco inaczej spojrzeli na Davida Gilmoura i posłuchali płyty „Rattle That Lock”.

Nie myślcie o Davidzie Gilmourze jak o 69-latku, nie myślcie o nim jak o muzyku Pink Floyd, nie myślcie o kimś, kogo słuchał wasz tata, wujek czy dziwny sąsiad.



Pomyślcie o człowieku, który pracował nad swoją czwartą solową płytą przez pięć lat. Pomyślcie o muzyku, który zaangażował 30-osobową orkiestrę oraz polskiego kompozytora i aranżera, Zbigniewa Preisnera. Pomyślcie, że do tytułowego utworu zaprosił chór więźniów z programu The Liberty Choir. Pomyślcie, że teksty, które napisała jego żona Polly Samson zainspirowane zostały poematem „Raj utracony” Johna Miltona, a dopełnieniem ich jest towarzyszący piosence „Rattle That Lock” teledysk będący efektem 3 miesięcznej pracy 12 animatorów. Pomyślcie, że dziś już mało który artysta wkłada tyle pracy w swoją muzykę.

RECENZJA: David Gilmour – „Rattle That Lock”

Nie będzie to recenzja pisana z perspektywy fana Pink Floyd czy oddanego sympatyka twórczości Davida Gilmoura. Nie będzie to też tekst osoby z przeciwnego bieguna, która dokonania Anglika (solo i z zespołem) uważa za skamielinę. To, co przeczytacie poniżej to słowa osoby, która od lat zawodowo słucha mnóstwa rozmaitej muzyki.

David Gilmour - Rattle That Lock (Official Music Video)


Owo uściślenie jest o tyle istotne, że nie zamierzam rozwodzić się nad zasadnością wydania tej płyty, jej punktach wspólnych z ubiegłorocznym krążkiem „The Endless River” Pink Floyd czy wyższością/niższością Davida Gilmoura nad Rogerem Wateresem. Te kwestie pozostawiam do nieustających dyskusji dla bardziej oddanych i zagorzałych wielbicieli. Dla mnie ważne jest, że „Rattle That Lock” to przepiękny, przebogaty i świadomy muzycznie album. Słuchanie tych utworów, w szczególności na słuchawkach, to więcej niż przyjemność. Te harmonie, warstwy, faktury, koronkowe aranże. Cudownie organiczne dźwięki, naelektryzowana przestrzeń, ale i malowane stonowanymi barwami krajobrazy. Z pięknie łkającą gitarą i fantastycznym, poruszającym numerem tytułowym lekko w stylu Roxy Music (w czym zapewne niemały udział Phila Manzanery).

Pewnie wyjdę na starą i zblazowaną, ale uderza przepaść między czwartą solową płytą Davida Gilmoura, a większością tego, co obecnie się ukazuje. Trochę jak porównanie sposobu wypowiedzi profesora Bralczyka z np. prezenterami Superstacji. „Rattle That Lock” to osobowość i erudycja, to rodzaj artystycznej inteligencji, szczere emocje, klasa, wyrafinowanie, pozbawione jednak nadęcia, sztuczności, manieryzmu. Wszystko jest tu naturalne. Bluesowe odchylenia, jazzowe wycieczki, ambientowe szarości, progresywne pasaże, rockowe gitary, soulowe ozdobniki, fortepianowe klejnoty, symfoniczne konstrukcje i popowe melodie mieszczą się w artystycznym DNA Davida Gilmoura.

Wokalista i gitarzysta nie przekuł tych elementów na wiekopomne kompozycje, zresztą raczej nie było to jego intencją, lecz po prostu stworzył muzykę prosto z serca. Nie będę nikogo przekonywać, że „Rattle That Lock” to wybitne dzieło, bo takim nie jest. David Gilmour nie pokazał niczego nadzwyczajnego, nie przeskoczył samego siebie ani tym bardziej Pink Floyd. Nagrał w zasadzie album, jakiego można było się po nim spodziewać. „Kibice” pewnie na wiele rzeczy będą kręcić nosem i wcale nie będę się im dziwić, proszę mi jednak wierzyć, jest w tej płycie pewna wyjątkowa, momentami nadzwyczajna duchowość i muzykalność.

Premiera w Polsce: 18 września 2015
Wydawca: Sony Music


Podsumowanie Najlepszych Piosenek

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze