Foo Fighters – „Sonic Highways” (Recenzja każdej piosenki + Odsłuch)

Foo Fighters "Sonic Highways" fot. Sony Music/NajlepszePiosenki.pl


Od razu słychać, że to album Foo Fighters, ale jest w tym projekcie coś głębszego i bardziej muzycznego – zapowiadał przed premierą Dave Grohl.

Lider amerykańskiej kapeli mówił też, że to najbardziej ambitne dzieło formacji. Niewątpliwie coś w tym jest. Na pewno mamy do czynienia z potężnym projektem artystycznym. „Sonic Highways” to oczywiście ósmy longplay Foo Fighters, ale także serial HBO, do którego realizacji zespół zaprosił całe mnóstwo muzycznych twórców (nie tylko muzyków, ale i producentów, inżynierów dźwięku).

Pomysł pojawił się, gdy Grohl kręcił dokument „Sound City” o nieistniejącym już studiu w Los Angeles. Przybliżając historię tego przybytku, zrozumiał jak duży wpływ na muzykę ma miejsce, w którym ona powstaje. Zabierając się z kolegami za nową płytę Foo Fighters postanowił więc nagrać każdy utwór w innym studiu, w innym mieście, inspirując się ich klimatem i muzyczną historią.

„Something from Nothing”

Świetny, mocny, naładowany nerwową dramaturgią utwór. Foo Fighters w szczytowej formie i w najlepszym wydaniu. Już zresztą zachwycaliśmy się tym kawałkiem, więc odeślemy do tekstu 8
najlepszych piosenek października 2014
.



Piosenka powstała w Electrical Audio, w Chicago, w stanie Illinois. Studio należy do Steve’a Albiniego, którego Dave Grohl zna chociażby z pracy przy „In Utero” Nirvany, a Wy powinniście znać z Shellac.

Zgodnie z zasadą przyjętą przy realizacji „Sonic Highways”, każdy z utworów w mniejszym lub większym stopniu został zainspirowany miastem, w którym powstawał, a przede wszystkim tamtejszą muzyką, niektórzy mogą więc dosłuchać się skomasowanych, metalicznie brzmiących, chłoszczących gitar w stylu The Smashing Pumpkins.

Na gitarze gościnnie nie gra jednak Billy Corgan, lecz Rick Nielsen z Cheap Trick.

„The Feast and the Famine”

Prosto i do przodu. Ot i cała filozofia „The Feast and the Famine”. Jest ostro, zadziornie, zamiast zgrabnej melodii, wymyślnych struktur, wkurzony riff i szarpany rytm. Skoczny, wypełniony energią i iście młodzieńczym gniewem kawałek.

Nie trudno się domyślić, iż w przypadku tej piosenki wpływy pochodzą z Waszyngtonu i tamtejszej sceny hardcore’owej i punkowej, z takimi przedstawicielami jak Bad Brains, Minor Threat, S.O.A., Henry Rollis czy Fugazi.

Na sesję zespół wybrał się w rodzinne strony Dave’a do Arlington, w stanie Wirginia (wokalista wychowywał się w Wirginii). Do pracy wybrano należące do Dona Zientary Inner Ear Studios, w których, jak przekonuje Grohl, powstał cały soundtrack jego młodości. Gościnnie pojawia się RDGLDGRN, a panowie z Bad Brains odpowiadają… za chórki.

„Congregation”

„Congregation” to Foo Fighters w spokojniejszym, ugrzecznionym, bardziej radiowym wydaniu. Piosenka o „ciężarze” singli „Long Road to Ruin” czy „Wheels”. Zgrabna i melodyjna… do czasu. W pewnym momencie robi się przyjemnie nerwowo, zadziornie, zupełnie nieradiowo.


Na sesję tym razem wybrano Nashville, w stanie Tennessee. Foo Fighters nie udali się jednak do Jacka White’a, lecz do Southern Ground Studio – dawnego kościoła, gdzie nagrywali Kris Kristofferson czy Neil Young.

Gościem został muzyk country, Zac Brown z Zac Brown Band. Dave chyba lubi ten zespół, gdyż popełnił z panami EP-kę o wszystko mówiącym tytule „The Grohl Sessions, Vol. 1”.

Proszę się jednak nie obawiać. Foo Fighters nie grają country. Elementy gatunku da się usłyszeć w pewnym rozciągniętym brzmieniu gitary czy drobnych smaczkach wokalnych.

„What Did I Do? / God as My Witness”

Numer powstał w KLRU-TV Studio 6A w Austin, w Teksasie. W nagraniu udziela się bluesowy gitarzysta, Gary Clark Jr.

Tak jak niewiele potrafię powiedzieć o scenie Austin, tak niewiele potrafię powiedzieć o „What Did I Do? / God as My Witness”. Mamy do czynienia z dwuczęściowym kawałkiem, co, bez większego trudu można wywnioskować po tytule. Piosenka jednak nie wyróżnia się niczym szczególnym, przede wszystkim jej pierwsza, dość zwyczajna hardrockowa część. W powerballadowym „God as My Witness” pojawia się pewnego rodzaju gospelowe uniesienie i miękkie gitarowe solo, jakich już rzadko doświadczamy.

„Outside”

Okazuje się, że aby nagrać jedną z najładniejszych piosnek w karierze, panowie z Foo Fighters nie musieli wybierać się daleko. Numer powstał w Kalifornii, w Rancho de la Luna w Joshua Tree. Nie jest to typowy kawałek dla Grohla i spółki. Jest w „Outside” coś lekkiego, zwiewnego, a przede wszystkim wspaniałe harmonie, których nie powstydziliby się koledzy z Red Hot Chili Peppers. Jednocześnie mamy brudną, rockową jazdę, burczący bas, metaliczną, pustynną gitarę i motorykę godną Queens of the Stone Age.

W nagraniu pomagał Joe Walsh z Eagles.

„In the Clear”

Tego numeru byłam najbardziej ciekawa. Piosenka powstawała bowiem w Nowym Orleanie, a kto widział serial „Treme” wie, jak różnorodna, bogata a jednocześnie organiczna, „mocno przyprawiona” jest muzyka z największego miasta Luizjany. Jazz, blues, folk, metal w najróżniejszych odmianach obecne są w domach, szkołach, w klubach, na ulicach. Zastanawiałam się, czy Foo Fighters nie sięgną na przykład po dęciaki i… owszem. Zaproszeni do współpracy New Orleans Preservation Hall Jazz Band grają pięknie, soczyście i donośnie. Sama piosenka za sprawą mocnego, dudniącego rytmu i tych porywających saksofonów, trąbek i puzonów ma wielki koncertowy potencjał i przypomina nieco dokonania Bruce’a Springsteena.

„Subterranean”

To musiał być grunge’owy numer i jest! Te przybrudzone brzmienie, melancholia, niskie, lekko rozedrgane gitary, ale i akustyczne dźwięki, wokalne harmonie oraz deszczowe smyki. Krótko mówiąc, Foo Fighters w Seattle. Ładna, balladowa kompozycja, która momentami niczym wehikuł czasu przenosi w lata 90. Słychać pewien sentyment, jest też iście kinowy klimat. Pomocą w tym kawałku służył Ben Gibbard z Death Cab For Cutie.

„I Am A River”

Nowojorski numer Foo Fighters jest jednocześnie najbardziej epickim, nie tylko na płycie ale i w całym dorobku kapeli. Z orkiestrową aranżacją i pełnym dramaturgii refrenem. Utwór zaczyna się dość niepozornie, spokojnie, z jedynie mocniejszymi akcentami na perkusji, by rozwinąć się w potężny, rockowy, niemal coldplayowy hymn, w czym pomaga grająca na gitarze Joan Jett.

Premiera w Polsce: 10 listopada 2014
Wydawca: Sony Music


Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze