Nowa płyta Izy Lach to dowód na to, jak nieprzeniknione, zaskakujące są kobiety.
Iza Lach gdy miała pięć lat wygrała talent show (wtedy się to nazywało program telewizyjny) „Od przedszkola do Opola”. Jako nastolatka zaczęła pisać piosenki, które ostatecznie trafiły na wydany w 2008 roku album „Już czas”. Rok 2011 przyniósł artystce najwięcej sukcesów – przynajmniej w Polsce – wydany w tym roku album „Krzyk” w całości napisany przez Izę Lach przyniósł jej zasłużone pochwały oraz dwie nominacje do Fryderyków.
Wkrótce potem pojawiły się zupełnie nieprawdopodobne informacje, że artystka pracuje ze Snoop Doggiem. Okazał się, że światowa gwiazda hip-hopu zainteresowała się Iza Lach z powodu profilu w serwisie Soundcloud. Zainteresowanie przełożyło się na spotkanie i współpracę, która podobno przyniosła aż 400 wspólnych nagrań (Iza Lach pojawiła się m.in. w piosence „The Good Good” na albumie „Reincarnated” Snoop Dogga a raczej Snoop Liona). W czerwcu tego roku artystka przyjechała z raperem do Polski by promować wspólnie zrealizowany w Łodzi film „Birds of a Feather”. Przy tej okazji Snoop Dogg tak wyrażał się o swojej koleżance z Polski:
– Iza ma osobowość i odpowiednie zaangażowanie. Piosenki, które tworzy wzruszają moich znajomych, dają im radość – mówił Snoop Dogg. – Iza wyzwala emocje. Pisze kawałki, które wywołują konkretne uczucia w ludziach. To są pożądane cechy, niewiele osób je ma. Dużo ludzi robi muzykę , ale ich piosenki nie zostają na długo w pamięci. Jej muzyka ma cel. Świat powinien usłyszeć jej głos.
„Painkiller” to drugi album, który artystka wydaje bez wsparcia dużej wytwórni. Album można kupić za pośrednictwem serwisu Bandcamp.
RECENZJA: Iza Lach – „Painkiller”
Nowa płyta Izy Lach to dowód na to, jak nieprzeniknione, zaskakujące są kobiety.
Znając Izę Lach z portali społecznościowych, jako kibickę NBA, projektantkę dla firmy Cropp, koleżankę Snoop Dogga, można się mocno zdziwić, słuchając albumu „Painkiller”. Ta skądinąd wesoła, energiczna dziewczyna, muzycznie okazuje się szalenie melancholijna i refleksyjna.
Artystyczny rozwój łodzianki na przestrzeni ostatnich lat można porównać z formą Los Angeles Clippers. Krótko mówiąc, jest coraz lepiej. Najnowsza propozycja Izy Lach to niebanalne połączenie popu, współczesnego R&B i zmysłowej elektroniki. Spójny klimatycznie, ale różnorodny muzycznie longplay. Dominuje pewna delikatność, eteryczny, czasem zniekształcony głos Polki oraz subtelne, wysmakowane aranżacje, jednocześnie mamy utrzymane w średnim tempie, rytmiczne kawałki migoczące i mieniące się metalicznymi kolorami („Black Paint”), zwiewne balladowe piosenki (śliczne „Painkiller”) czy hiphopowe popisy na syntetycznych podkładach („I Will Never Ask For More”). Kapitalnie wypadają „Oh Boy” czy „360” z produkcją rodem z Los Angeles. Zresztą chyba nie trzeba mówić, że poziom jest po prostu profesjonalny, a wokalistka ma sporą muzyczną wyobraźnię.
Wrócę do porównania Izy Lach do Los Angeles Clippers. Dziewczyna robi postęp, osiąga coraz wyższy poziom, ma coraz więcej do powiedzenia, ale mistrzowskich pierścieni jeszcze nie ma. Wszystko jednak przed nią.
Najlepsze piosenki:
'Oh Boy', 'Painkiller', 'I Will Never Ask For More', '360'Iza Lach promuje album „Painkiller” podczas trasy koncertowej. Wokalistka pojawi się 14 listopada w krakowskim klubie Fabryka. Iza Lach wystąpi na wspólnym koncercie z grupą Fisz Emade. Będziemy mieli bilety na ten koncert – konkurs już jutro, a szczegóły imprezy można sprawdzić na stronie Facebookowej wydarzenia.