Little Dragon się wyskakali, wytańczyli, wybawili, teraz pora na zasłużony odpoczynek.
Yukimi Eleanora Nagano zapowiadała i słowa dotrzymała, że nowy album Little Dragon będzie spokojniejszy i bardziej mroczny od poprzednich wydawnictwa kapeli. Wśród inspiracji urodzona w Göteborgu artystka wymienia bardziej eksperymentalne dokonania Prince’a oraz balladowe kompozycje… Janet Jackson.
– Gdy słuchasz spokojnych piosenek Janet czujesz się jakbyś odpływał – mówi córka Japończyka i matki o szwedzko-amerykańskich korzeniach. – To uczucie miało spory wpływ na mnie (szczególnie podczas zbyt długiej zimy w Göteborgu) i pewnie dlatego na album trafiło kilka wyciszonych kompozycji. W przeszłości nagrywaliśmy takie kompozycje, potem chcieliśmy wyrazić się poprzez muzykę taneczną, co udało się na „Machine Dreams” i „Ritual Union”. Teraz wracamy do tych nieco mniej radosnych brzmień.
Choć największą popularność przyniósł Yukimi wspomniany album „Ritual Union” artystka ma na koncie pokaźną liczbę gościnnych występów u artystów elektroniczno-chilloutowych. Jedna z najpiękniejszych kompozycji ostatnich lat, która może służyć za wzór downtempowego grania to „Keep You Kimi” (a jakże, „Kimi” w tytule pochodzi właśnie od imienia wokalistki) formacji Hird.
Fani elektroniki o jazzowym zabarwieniu pamiętają zapewne o szwedzkich mistrzach z Koop. Nagano pracowała z nimi owocnie kilka razy. Wystarczy wymienić kompozycje „Come to Me”, „I See a Different You” czy „Whenever There Is You”. 19-letnią Yukimi można tez usłyszeć w klasyku Koop „Summer Sun” z 2001 roku.
Geniusz wokalny Nagano słychać chyba jednak najlepiej (poza piosenkami jej macierzystej formacji) w kompozycji SBTRKT-a z także genialnej płyty „SBTRKT”. Piosenka „Wildfire” to absolutny majstersztyk inteligentnej elektroniki.
RECENZJA Little Dragon – „Nabuma Rubberband”
Little Dragon się wyskakali, wytańczyli, wybawili, teraz pora na zasłużony odpoczynek.
Proszę nie uciekać i nie bać się. Formacja pod wodzą obdarzonej cudownym głosem Yukimi Nagano nie czmychnęła w stronę krainy łagodności, nie postanowiła też leniwie plumkać, ale się nieco uspokoiła. „Nabuma Rubberband” to taki odpowiednik słonecznego, niedzielnego poranka, kiedy się zarazem nic nie chce, a jednocześnie można robić, co się chce. Wszystko jest niespieszne, niewymuszone, zrelaksowane. Nie jest to muzyka snująca się ociężale, wyciekająca z głośników powolnym strumieniem. Po prostu, bardziej delikatna, zwiewna. Jak bluzka w tym samym fasonie, ale bardziej przewiewna, z krótkim rękawem.
Szwedzi nie proponują wielkich zmian, nie zarzucają nowymi pomysłami, wręcz przeciwnie. Konsekwentnie korzystają z tych samych środków. Mamy więc dużo zabawy dźwiękami, elektroniczną mozaikę, najczęściej w ciepłych tonacjach, o lekko chropowatej fakturze. Wciąż dużo soczystych kolorów, świeżości i różnorodności, ale i mroku. „Paris” to popowa, pełna wdzięku piosenka, która pasowałaby do reklamy stylowych miejskich rowerów, „Pretty Girls” to przejażdżka na rolkach po Los Angeles, w zwolnionym tempie i w kierunku Haim, a „Killing Me” skrywa w sobie industrialne niepokoje rodem z „Army of Me” Björk.
Muzycznie Little Dragon trzymają się swoich patentów, zasadnicza różnica jest w klimacie. „Nabuma Rubberband” brzmi, jakby chcieli do swoich utworów dodać nieco atmosfery nagrań Sade. Efekt, jak można się domyślić, jest wyborny.
Premiera: 13 maja 2014
Wydawca: Republic Records