Luxtorpeda najprościej mówiąc robi swoje i robi to dobrze, a w zasadzie coraz lepiej.
Prace nad materiałem rozpoczęły się niedługo po wydaniu drugiej płyty Luxtorpedy, „Robaki” (maj 2012). Muzycy szykowali materiał w przerwach pomiędzy koncertami, w trasie, podczas urlopu.
Dzieło pierwotnie nosiło tytuł „√5” i miało ukazać się w 2013 roku. Sesja jednak się przedłużała, Luxtorpeda bowiem wciąż była w trasie, a trudno jest jednocześnie być w studiu i na scenie. Ostatecznie więc datę premiery ustalono na 1 kwietnia 2014 (celowo w Prima Aprilis), a tytuł zmieniono na „A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki”.
Tytuł, jak przekonuje wokalista Hans, nie znaczy nic. Słowa pojawiają się pod koniec piosenki „Hipokrytes” i stanowiły po prostu rodzaj autoironicznej fraszki. Lider formacji Litza zdecydował się wykorzystać ten tekst jako tytuł.
Utwory były nagrywane analogowo i nie zostały poddane masteringowi. Początkowo Litza, Kmieta, Drężek i Krzyżyk rejestrowali piosenki w gdańskim studiu Custom 34. Z kolei w Poznaniu Hans pracował nad warstwą tekstową.
Jak zawsze w przypadku albumów Luxtorpedy zestaw uzupełnia krążek z instrumentalnymi wersjami utworów.
Promująca dzieło piosenka „Mambałaga” dotarła na szczyt Listy Przebojów Trójki, a longplay zadebiutował na 3. pozycji OLiS-u. Na Allegro, gdzie kapela sprzedawała egzemplarze z autografami, w niecałą minutę rozeszło się 2 tysiące egzemplarzy.
RECENZJA Luxtorpeda – „A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki”
Nie zmienia się wygrywającej drużyny, o czym doskonale wie Luxtorpeda.
Trzymając się sportowych analogii – zespół się dograł, dotarł, każdy zna tu swoje miejsce, wie, jak koegzystować z resztą i być jeszcze bardziej skutecznym. Ich gra jest płynna, przemyślana, realizowana zgodnie z planem taktycznym (co nie znaczy z wyrachowaniem). Innymi słowy, Luxtorpeda gra to, co grała, ale robi to coraz lepiej. Nowa muzyka jest dojrzalsza, bardziej świadoma. Ta ekipa ma już swój styl, ale wchodzi na coraz wyższy poziom. Jest coraz większa chemia między muzykami, utwory bardziej żrą, a całość jest spójna, choć nie monolityczna.
Trzeci longplay kapeli to dynamiczna rockandrollowa jazda. Z metalowymi momentami, z fajnym garażowym brudem, pięknie rozbujanym groove’em. Mamy mocarne mięsiste riffy („Samotna”), rozkoszny drive na miarę Queens of the Stone Age (ach, jak to „J.U.Z.U.T.N.U.K.U” cudnie pędzi) i klasyczny ciężar walca, któremu w tym przypadku ktoś podczepił dodatkowy silnik („Hipokrytes”). Nie brakuje słabych kawałków z brzmiącym jak prosto z akademika singlem „Mambałaga”, ale w nagrodę czeka nas nieco metallikowe „J’eu Les Poids” z kapitalną sekwencją basu, nerwowo rozedrgane, kąsające „Persona Non Grata” czy koncertowy pewniak „Ostatni” ze słowami „Mamy NIP, mamy REGON, mamy PESEL i co z tego?”, które na bank tłumy będą ochoczo wykrzykiwać.
Wszystko, o czym pisałam w pierwszym akapicie ma przełożenie na jeszcze jeden aspekt dzieła – kompozycje. Luxtorpeda czuje się dobrze, czuje się pewnie i choć Litza i reszta uwielbiają melodie, kochają wszystko, co nośne, bezpośrednie, po prostu, „miłe dla ucha”, z większą łatwością wplatają nieoczywiste rozwiązania, bardziej skomplikowane struktury, drobne elementy zaskoczenia acz bez uszczerbku na energii („Pusta studnia”, „Persona Non Grata”).
Na nowej płycie Luxtorpedy o zdecydowanie za długim tytule „A morał tej historii mógłby być taki, mimo że cukrowe, to jednak buraki” Luxtorpeda najprościej mówiąc robi swoje i robi to dobrze, a w zasadzie coraz lepiej.
Wydawca: Metal Mind Productions
Premiera: 1 kwietnia