Ballady i Romanse, DIIV, Idris Elba, Jehnny Beth & Julian Casablancas, Jidenna, Killswitch Engage, Kula Shaker, Radiohead, Ratatat, Sleigh Bells, The Cult, The Cure, Wiley – oto 13 najlepszych piosenek grudnia 2015.
13. Killswitch Engage – „Strength Of The Mind”
Rozpędzona perkusja, dużo wrzasków, gęste riffy – czegóż więcej chcieć od Killswitch Engage. Mocny, solidny kawałek, gdzie partie liryczne są we właściwych proporcjach w stosunku do tych wściekłych.
– W klipie staraliśmy się uchwycić niepokój i chaos, które obecne są także w warstwie tekstowej piosenki – opowiadał frontman Jesse Leach. – Wyszło nam coś surrealistycznego.
12. Jehnny Beth & Julian Casablancas – „Boy/Girl”
Z połączenia sił The Strokes i Savages musiało wyjść coś… głośnego. Dokładnie rzecz biorąc siły połączyli Julian Casablancas (The Strokes) i Jehnny Beth (Savages). On zapewnia zblazowanie, ona ogień. Całość hałaśliwa, motoryczna i… ukradziona.
Numer pochodzi z lat 80. i oryginalnie wykonywała go punkowa, duńska kapela Sort Sol i post-punkowa artystka Lydia Lunch.
11. Sleigh Bells – „Champions of Unrestricted Beauty”
Prawie już zapomnieliśmy o Sleigh Bells, a po wysłuchaniu „Champions of Unrestricted Beauty” trochę jesteśmy w szoku. Gdzie są gitary? Gdzie zgiełk? Nowa piosenka formacji jest synthpopowa i migocząca. Niby gdzieś tam pojawia się jakiś przester, zgrzyt, ale zasadniczo jest ładnie i przejrzyście. Nie tego się spodziewaliśmy i nie jesteśmy pewni, czy na taki album Sleigh Bells czekamy, ale zupełnie obiektywnie to całkiem zgrabny numer.
10. Kula Shaker – „Infinite Sun”
Nie jest to może „Govinda” ani „Tattva”, ale na tyle odjechane, że nam się podoba. No i brzmi jak Kula Shaker, co też nas cieszy. Hinduskie elementy, psychodeliczne kolory, nawiedzone chórki, a wszystko jakoś sprytnie wpasowane w oldschoolową, lekko rozedrganą rockową konstrukcję.
Pozostaje czekać na płytę „K 2.0”, która ukaże się 12 lutego 2016 roku.
9. Ballady i Romanse – „Przyszłam do miasta” (z filmu „Córki dancingu”)
Podobno film „Córki dancingu” to pełen uroku i całkiem udany musical, w którym Magda Cielecka się rozbiera, a Kinga Preis dużo śpiewa. Filmu nie widzieliśmy, więc musimy wierzyć recenzentom, ale piosenka „Przyszłam do miasta” całkiem nam się podoba.
8. DIIV – „Under The Sun”
Coś dla miłośników ładnego, metalicznego gitarowego grania przyjemnie podbitego basem. Nie ma co ukrywać, „Under The Sun”, brzmi trochę jak pokolorowane woskowymi kredkami Joy Division. Melancholijne, szare brzmienie, ale ładnie przetkane soczystymi barwami. Jest w piosence DIIV coś jednocześnie mrocznego i słonecznego.
7. The Cure – „A Few Hours After This”
Nie do końca to nowa piosenka The Cure, ale nagrana na nowo. A że trochę boimy się tego, co obecnie Robert Smith i spółka mogą wymyślić, cieszymy się, że odświeżyli rarytas „A Few Hours After This” i to na potrzeby znakomitego serialu „Luther” z jeszcze bardziej znakomitym Idrisem Elbą.
– Kiedy skończyliśmy kręcić drugi odcinek tego skróconego sezonu, zadzwoniłem do producenta i powiedziałem mu, że jest taki mało znany numer The Cure, „A Few Hours After This” bonus z 12-calowego singla, który by idealnie pasował na finał – wspomina Neil Corss, współtwórca cyklu i fan The Cure.
Robert Smith zamiast po prostu oddać piosenkę, nagrał ją raz jeszcze w bardziej industrialnym, mrocznym klimacie. Rzeczywiście idealnym do „Luthera”.
Więcej o The Cure czytaj w naszym zestawieniu „16 najlepszych piosenek The Cure”.
6. Wiley – „P Money”
Wiley przygotował numer dla swojego kumpla P Money. Król stylistyki zwanej grime nie zaskakuje, ale jest to po prostu całkiem udany kawałek.
Scenografia to nie jest Ukraina, ani Polska, lecz wschodni Londyn i Balfron Tower. To tutaj wychował się Wiley, ale kibicuje Tottenhamowi, który jak wiadomo położony jest w północnym Londynie.
5. Radiohead – „Spectre”
Nie ukrywaliśmy, że piosenka Sama Smitha do nowego filmu o przygodach Jamesa Bonda niezbyt przypadła nam do gustu (o „Writing’s On The Wall” czytaj więcej w zestawieniu „Sam Smith: 8 najlepszych piosenek”). Tym bardziej zasmuciła nas informacja, że o mały (a może całkiem duży) figiel utwór do „Spectre” wykonałaby grupa Radiohead.
Formacja z Oksfordu otrzymała od producentów propozycję, nagrali numer i… figa z makiem.
– Nic z tego nie wyszło, ale stworzyliśmy coś, co mnie się bardzo podoba – skomentował Thom Yorke.
Nam może nie aż tak bardzo, ale całkiem całkiem.
4. Jidenna – „Long Live the Chief”
Magazyn „GQ” uznał Kanye Westa za najbardziej stylowego mężczyznę 2015 roku. Według nas, nawet w kategorii raper, na głowę bije go Jidenna. My jednak znamy się bardziej na piosenkach niż na modzie, a „Long Live the Chief” to świetny kawałek. Dość niepozorny, ale już po pierwszym przesłuchaniu zapada w pamięć. Na swój sposób surowy i uliczny, a jednocześnie elegancki.
Jidenna, protegowany Janelle Monáe, zasłynął singlem „Classic Man”.
3. Ratatat – „Pricks Of Brightness”
Odkąd zobaczyłem Ratatat na koncercie w Krakowie jestem ich absolutnie oddanym fanem. Jest w nich coś tak uroczo naiwnego. „Pricks Of Brightness” to kawałek z płyty „Magnifique”, która ukazała się latem, ale teledysk zadebiutował w grudniu wiec dlatego trafia do naszego zestawienia.
– Wideo powstało w wyniku rozmów z kapelą – mówi autor klipu Luis Cerveró. – Rozmawialiśmy o sensie robienia muzyki instrumentalnej, a także o samej idei sensu, co oznacza tak naprawdę sens albo jak bardzo sens może być bezsensowny.
Zdjęcia realizowano w Paryżu.
2. The Cult – „Deeply Ordered Chaos”
The Cult też nas zaskoczyli, na dodatek bardzo pozytywnie. Dużo gitar i dużo przesterów. Najważniejsze jednak, że nie jest to banalna, prosta rockowa piosenka. Jak na singel raczej intrygująca, niekoniecznie wpadająca w ucho i w sumie bez refrenu, a wiemy, że The Cult te potrafią tworzyć. Solidna dawka emocji i znakomita produkcja. Mamy nadzieję, że reszta albumu „Hidden City” (premiera 5 lutego) będzie równie dobra.
1. Idris Elba – „Sinner Man” (feat. Tom Meighan)
No to raz jeszcze raz Luther, tym razem we własnej osobie. Idris Elba, który gra tytułowego detektywa w brytyjskim serialu z zamiłowania jest muzykiem (głównie DJ-em, ale nie tylko). Zainspirowany postacią, którą portretuje przygotował całkiem udaną płytę „Murdah Loves John”. Do jednego z najlepszych kawałków w zestawie, „Sinner Man”, zaprosił Toma Meighana, czyli wokalistę Kasabian. Efektem mocny, rockowy, pełen dramaturgii numer z iście festiwalowym refrenem.