Przy tych upałach lepiej nie wychodzić z domu, a w domu jest czas, żeby zrobić muzyczne podsumowanie i wybrać najlepsze piosenki lipca 2018. Wróciło kilkoro naszych ulubieńców,są też miłe niespodzianki i – nie ukrywamy – parę numerów, o których wspominamy raczej z kronikarskiego obowiązku niż szczerego zauroczenia.
24. The Prodigy – „Need Some1”
Nie to, żebyśmy się spodziewali bóg-wie-czego po The Prodigy, ale jednak mogło być znacznie lepiej. W sumie „Need Some1” to raczej monotonna propozycja, której jedynym prawdziwym atutem jest sampel z wokalem.
No nic, z pewną nieufnością czekamy, co przyniesie album „No Tourists”, który ukaże się 2 listopada.
23. Prophets of Rage – „Who Owns Who”
Zawsze warto odnotować nowy numer Prophets of Rage (przypomnijmy Rage Against The Machine+Public Enemy+Cypress Hill), ale, żeby „Who Owns Who” robiło nam coś szczególnego, to nie powiemy. Chuck D chwilami brzmi jak Mike Patton po dodatkowej mutacji i to jest w tym nagraniu najciekawsze. Wstydu oczywiście nie ma, ale… jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca.
22. Metric – „Dark Saturday”
Takie połączenia nigdy się nie znudzą. Seksowny kobiecy wokal i zadziorne gitary. Słodycz i siła. Metric może nie proponują czegoś nadzwyczajnego, ale jak dobrze posłuchać takiego grania.
21. Tame Impala i ZHU – „My Life”
Numer może zaskoczyć fanów skądinąd rockowej formacji Tame Impala. Ich współpraca z ZHU to rzecz jak najbardziej elektroniczna i taneczna.
Za klip, którym zachwyca się młodzież, odpowiadają Ben Tan i David Altobelli, duet znany jako American Millennial, oraz Elliott Sellers. Gościnnie wystąpiła Willow Smith,
20. Slash – „Driving Rain”
U Slasha bez zmian. Wciąż lubi bezpośrednie gitarowe granie i nadal dobrze mu się współpracuje z Mylesem Kennedym. Miłośnicy klasycznego rockowego brzmienia z pobrzękującym tamburynem w tle będą bardziej niż zadowoleni.
19. Alessia Cara – „A Little More”
Prosty, skromny utwór, który jednak coś w sobie ma. Pokochaliśmy Alessię Carę za numer „Here”, którym zachwycaliśmy się przy okazji 27 najlepszych piosenek 2015 roku. „A Little More” to organicznie brzmiąca, liryczna i melancholijna propozycja od młodej artystki, która ma już na koncie współpracę z Disneyem (przy animacji „Vaiana: Skarb oceanu”).
18. Rob Zombie i Marilyn Manson – „Helter Skelter”
Dwadzieścia lat temu, o takie kooperacji pisano by na pierwszych stronach gazet i mówiono we wszystkich serwisach informacyjnych. Oczywiście, delikatnie przesadzamy, ale kiedyś byłaby to wielce elektryzująca rzecz, dziś raczej ciekawostka. Udana, fajna, motoryczna i dynamiczna, ale jak się bierze na warsztat jeden z najlepszych utworów The Beatles, poniżej pewnego poziomu zejść się nie da.
17. Sigrid – „Schedules”
Sigrid potrafi zauroczyć lekkością i młodzieńczą energią. Nie inaczej jest w przypadku „Schedules”. Norweżka zaproponowała idealny na festiwalowy sezon, rytmiczny kawałek, który aż się prosi o wykorzystanie w reklamie czegoś beztroskiego.
16. Kamp! – „Don’t Clap Hands”
Wszystko, co pisaliśmy o „Schedules” pasuje też do „Don’t Clap Hands”. Polska formacja do lekkości, młodzieńczej energii, wyrazistego rytmu dodała taneczne elementy i słoneczny klimat. Choć ten wkacyjny klimat może być zwodniczy.
– „Don’t Clap Hands” nie jest zbyt optymistyczną piosenką. Dużo ostatnio przygnębiających newsów. Kiribati zatonie w tym stuleciu, olej palmowy wylewa się już nie tylko z Nutelli, a nad Bałtykiem ludzie mordują foki – mówi Tomasz Szpaderski. – Wyszedł nam kawałek słodko-gorzki, co u nas jest dość częste. Ale jeśli można gdzieś na chwile zapomnieć o tym co wyczyniamy z naszym środowiskiem, to właśnie na parkiecie.
15. Santigold – „Run The Road”
Santigold niespodziewania wydała nową płytę „I Don’t Want: The Gold Fire Sessions”. Zestaw promuje kawałek „Run The Road”. Współczesny, rytmiczny, niby nie wyróżniający się niczym specjalnym, a jednak na swój sposób intrygujący.
14. Jerry Cantrell – „Setting Sun”
Niewykluczone, że spodoba nam się każdy utwór z wydawnictwa „DC’s Dark Nights: Metal Soundtrack”. Wcześniej poznaliśmy „Red Death” Branna Dailora z Mastodon, „Brief Exchange” Chino Moreno z Deftones oraz „War Cry” Alexisa Kraussa z Sleigh Bells. Jerry Cantrell, znany z Alice In Chains, atakuje nas charakterystycznym dla siebie gęstym, gitarowym brzmieniem. „Setting Sun” to numer spokojnie mógłby trafić na nowy album jego kapeli. Kompozycja została wyprodukowana przez Mike’a Elizondo i Tylera Batesa. Panowie pracowali nad wszystkimi piosenkami z komiksowej serii.
13. The Black Eyed Peas – „Get It”
Utwór ma zwrócić uwagę na „palące problemy społeczne”. Przesłania dopełnia klip. Zrealizowany jednym ujęciem teledysk stanowi komentarz do współczesnych wydarzeń.
Nowy kawałek to nadal odejście od bardziej popowej formuły, która cechowała etap ich kariery z Fergie. Klasyczny, surowy hiphopowy numer z fajnym bitem w zwrotkach. Nie tak dobry jak „Street Livin'”, o którym pisaliśmy przy okazji 16 najlepszych piosenek stycznia 2018, ale nadal bardzo udany.
12. Childish Gambino – „Feels Like Summer”
W maju Childish Gambino zaprezentował „This Is America” – miażdżący, surowy, wspaniały utwór. W lipcu wrócił z dwiema świeżymi, odpowiednimi do pory roku nagraniami – „Summertime Magic” oraz „Feels Like Summer”. Nas bardziej urzeka drugi z kawałków. Dość nieoczywisty, z jednej strony jak najbardziej w wakacyjnym klimacie, z drugiej daleki od oczywistych, słonecznych szlagierów.
11. MØ – „Sun in Our Eyes”
MO znów z Diplo? To musi być hit. Nie aż taki jak „Lean On”, niemniej „Sun in Our Eyes” to pełna uroku piosenka, która na pewno znajdzie się na wakacyjnych playlistach.
– Kompozycja jest dla mnie wyjątkowa, bo ma te dwa składniki które uwielbiam: pozytywne przesłanie i odrobinę melancholii – komentuje Dunka.
Nic dodać, nic ująć. Utwór zapowiada album „Forever Neverland, który ukaże się 19 października.
10. Zayn – „Sour Diesel”
Pewnie niektórzy mnie zechcą zlinczować, ale jeśli dodać saksofon, „Sour Diesel” przypominałoby nagrania INXS. Generalnie, brawa dla Zayna za naprawdę dobry popowy numer z odrobiną rockowej dynamiki.
9. Riverside – „Vale Of Tears”
Pachnie trochę Toolem czy może raczej A Perfect Circle, a to jak wiemy bardzo przyjemny zapach. Do tego nieco psychodelii i jeszcze kilka innych elementów. Słowem, zaszufladkować ten utwór niełatwo. Dynamiczno-liryczny kawałek (jak dziwnie by to nie brzmiało) i kapitalne wokalne „sztuczki”.
„Vale Of Tears” poprzedza longplay „Wasteland”, którego należy wypatrywać w sklepach 28 września 2018 roku.
– Tematyka „post-apokaliptyczna chodziła za mną już od dawna – książki, filmy, gry video, opowieści o próbie przetrwania w świecie, który się skończył. Dopiero teraz jednak napisanie takiej historii nabrało sensu i znaczenia, kiedy to Riverside rozpoczyna swój nowy rozdział. „Wasteland” mówi przede wszystkim o tym, co dzieje się obecnie na świecie oraz nawiązuje do tragedii jaka wydarzyła się w zespole w 2016 roku. Muzycznie powróciliśmy do mroczniejszego grania, ale i stworzyliśmy nową jakość i charakter – obiecuje Mariusz Duda, lider Riverside.
8. Nosowska i Zamilska – „Jeśli wiesz co chcę powiedzieć”
Nosowska ewidentnie idzie w stronę elektroniki, a pomaga jej w tym mistrzynie niepokojących, syntetycznych klimatów – Zamilska. „Jeśli wiesz co chcę powiedzieć” to stary numer Nosowskiej (z 1996 roku), tym razem w mrocznej, rozedrganej i nerwowej wersji.
Duet Katarzyny Nosowskiej i Zamilskiej jest już drugą odsłoną projektu T-Mobile Electronic Beats Powroty, który został zainaugurowany 14 czerwca przez Kayah i KęKę utworem „Supermanka 2018”.
7. Nothing – „Blue Line Baby”
Piękny hałas. Shoegaze w nowoczesnym wydaniu. Rozkosznie melancholijny i wspaniale przesterowany.
„Blue Line Baby” pochodzi z krążka „Dance on the Blacktop”, który trafi do sprzedaży 24 sierpnia.
Materiał na płycie nawiązuje do przeżyć lidera grupy Domenica Palermo, który spędził dwa lata za kratkami oraz cierpi na encefalopatię bokserską.
6. Mac Miller – „What’s the Use?”
Disco nie znika. Mac Miller proponuje błyszczące brzmienia w nieco mniej tanecznej, za to bardziej rozkołysanej formie. „What’s the Use?” to przyjemnie rozleniwiony kawałek, który nosi znamiona inspiracji twórczością Nile’a Rodgersa.
5. Christine and the Queens – „Doesn’t Matter”
Pod pseudonimem Christine and the Queens ukrywa się urodzona we francuskim Nantes wokalistka Héloïse Letissier. Do tej pory jakoś na nią nie trafiliśmy, a po „Doesn’t Matter” wnioskujemy, że coś fajnego nas ominęło (dziewczyna ma już płytę „Chaleur humaine”). Jej nowy singel przywodzi skojarzenia z Fleetwood Mac czy Haim, a takie śpiewanie bardzo lubimy.
4. Norah Jones – „It Was You”
W czerwcu Norah Jones opublikowała nagranie „My Heart Is Full”, które jakimś cudem nam umknęło. Na szczęście nie popełniliśmy tego błędu przy „It Was You” – pięknej, soulowej balladzie, która poprzedza następcę płytę „Day Breaks”. Nie jest to żaden smęt czy ckliwe zawodzenie, ale zmysłowa, niebanalna kompozycja.
3. Anna Calvi – „Hunter”
Pokochaliśmy „Don’t Beat the Girl Out Of My Boy”, o czym mogliście przeczytać w tekście 21 najlepszych piosenek czerwca 2018 roku. „Hunter” to kolejne smakowita zapowiedź tak samo zatytułowanego albumu. Utwór nieco w klimacie „Twin Peaks”, stonowany, tylko czasem przeszyty mocniejszą gitarą.
– Mam dość, że kobiety opisywane są jak ofiary we współczesnej kulturze – mówi Anna Calvi. – Kobiety są zdobywczyniami. Wyruszają w świat i dostają to, czego pragną.
2. You Me At Six – „Fast Forward”
Numer „Fast Forward” brzmi jak wycięty z MTV z końca lat 90. Przypomnicie sobie np. zespoły Bush czy Live i oddajcie nieco elektroniki. Dużo przesterów, zgrabna melodia, trochę pokrzykiwania i przejście w stylu Nine Inch Nails. Miodzio!
1. Brodka i A_Gim – „Wszystko, czego dziś chcę”
Kolejny hit sprzed lat przerobiony na współczesną modłę. I kolejny udany. Brodka i A_Gim zmienili figlarny, roztańczony numer z metaliczną gitarą w klimatyczny, błyszczący od elektroniki, lekko duszny utwór.
Nagranie powstało do kryminalnego serialu „Rojst”. Akcja rozgrywa na południu Polski w latach 80. W rolach głównych występują Andrzej Seweryn, Dawid Ogrodnik, Piotr Fronczewski, Magdalena Walach, Zofia Wichłacz oraz Agnieszka Żulewska. Produkcja trafi na platformę Showmax 19 sierpnia.
Pomysł, żeby jeszcze przed samym serialem powstał i ukazał się prolog serialu wydał mi się bardzo ciekawy. Chciałam, by nasza wersja znanego przeboju lat 80. „Wszystko czego dziś chcę” stworzona na potrzeby prologu nabrała nowego charakteru pasującego do klimatu serialu Rojst. Wyobraziłam sobie ten skoczny oryginał w wersji dużo wolniejszej, mrocznej i dusznej, wręcz narkotycznej. Pomyślałam, że dobrze zgra się z aurą i tematyką serialu. Tekst utworu również nabrał innego znaczenia. No i ten klip z Panem Piotrem Fronczewskim! – powiedziała Monika Brodka.