Lana Del Rey to jedna z najbardziej oryginalnych współczesnych wokalistek. Świadoma swego stylu i konsekwentna w odświeżaniu brzmień retro. Mistrzyni rozleniwienia i specjalistka od melancholii. Miała być sezonową sensacją, tymczasem została najsmutniejszą diwą w historii i wielką gwiazdą popu. No i co by nie mówić, potrafi pisać i śpiewać naprawdę piękne piosenki.
15. „Don’t Call Me Angel” (feat. Ariana Grande and Miley Cyrus)
Piosenka nagrana przez trzy gwiazdy powstała na potrzeby filmu „Aniołki Charliego”, w którym z kolei w rolach głównych wystąpiły Kristen Stewart, Naomi Scott oraz Ella Balinska. Utwór chyba najbardziej przypomina hity Ariany Grande. Na mocnym bicie, co raczej nikogo nie dziwi, znakomicie odnajduje się Miley Cyrus. Lanie Del Rey w udziale przyszła kontrastująca z całością piosenki zmysłowa, stonowana partia.
Gwiazdorski triumwirat popu – napisał dziennikarz „Variety”.
„Don’t Call Me Angel” to zdekonstruowana piosenka z czołówki. W duchu jest to feministyczne wyrzeczenie się konceptu kobiet jako aniołów – można było natomiast przeczytać na stronach „New York Timesa”.
14. „Shades Of Cool”
Muzyka Lany Del Rey najczęściej kojarzy się ze skąpaną w słońcu Kalifornią. Tymczasem „Shades Of Cool” ma w sobie coś podwodnego. Może to te smyki, może wodne ujęcia w teledysku. W każdym razie, jedna z najbardziej eleganckich piosenek, która idealnie nadaje się do tańca we dwoje (może z wyłączeniem gitarowego popisu).
13. „Music to Watch Boys To”
Typowy przykład eteryczno-zamglonego stylu Lany Del Rey. Migoczący stylistyką vintage i przyjemnie zmanierowany. – Tytuł narzuca wizualizację, cienie mężczyzn przemykające przed oczami dziewczyny – opowiadała wokalistka.
12. „Woman” (Cat Power featuring Lana Del Rey)
Ależ pięknie i smakowicie współbrzmią głosy Cat Power i Lany Del Rey. Ta pierwsza śpiewa nieco surowo, z lekką chrypką, druga ciepło, lekko i zwiewnie. Śliczna piosenka, śliczne wykonanie.
11. „Love”
Nagranie oryginalnie nosiło tytuł „Young And In Love” i opowiada o potędze miłości, a także nadziei, jaką daje zakochanie. Utwór zdobył znakomite recenzje, a „Rolling Stone” nazwał go nawet hymnem. Do kawałka powstał piękny i nieco abstrakcyjny teledysk.
10. „Young and Beautiful”
Jeśli komuś „Young and Beautiful” nie do końca brzmi jak typowa Lana Del Rey, jest to w pełni zrozumiałe. Piosenka powstała bowiem do filmu „Wielki Gatsby” Baza Lurhmanna. Mniej tutaj etertyczno-dusznego klimatu, a więcej hollywoodzkiego blichtru. Mniej vintage’owych barw, a więcej orkiestrowego glamour.
– Buz poprosił, bym napisała utwór z myślą o postaci Daisy – wspominała artystka. – Zaśpiewałam mu więc refren „Young and Beautiful”, który miałam już wcześniej. Uznał, że to będzie pasować do jej postaci. Resztę napisałam po obejrzeniu sceny w ogrodzie.
9. „High By The Beach”
W zasadzie każda piosenka Lany Del Rey nadaje się do tego, by z jej pomocą człowiek odciął się od otaczającego świata, trosk i stresów, a następnie pogrążył się błogości oraz rozmarzeniu. Jest jednak coś w „High By The Beach”, co jeszcze bardziej sprzyja takiej sytuacji. Lana zresztą miała chyba podobnie. – Dużo jeździłam wzdłuż plaży i to chyba była ostatnia piosenka na płycie – opowiadała gwiazda w rozmowie z Zane’em Lowe’em. – Mimo harmonii brzmi niemal monotonnie.
Nawet jeśli monotonnie, to jest to jedna z naszych ulubionych propozycji w kategorii muzyka relaksacyjna.
8. „White Dress”
Piosenka powstała na wczesnym etapie prac nad płytą „Chemtrails over the Country Club”. Jack Antonoff, współproducent albumu, zaczął grać melodię na pianinie. Do delikatnej kompozycji Lana dodała wyjątkowo kruchy, graniczący z szeptem śpiew. W piosence wokalistka wspomina przeszłość, stare, lepsze czasy, gdy była kelnerką i czuła się całkowicie wolna.
7. „West Coast”
Lana Del Rey kojarzy się z popem, ale choć bez wątpienia pisze bardzo melodyjne, zgrabne piosenki, zdarza jej się uciekać w bardziej alternatywne czy nawet rockowe brzmienia. „West Coast” ma w sobie coś ze Stevie Nicks, a nawet PJ Harvey. Gitarowe akcenty sprawiają, że numer bardziej pasuje na Coachellę niż festiwal w Sopocie. Ponadto przyjemnie zaskakuje bardzo niemainstreamowa kompozycja, z dziwnym rytmem oraz nieoczywistymi zmianami tempa. Za produkcję nie tylko piosenki, ale i całego albumu „Ultraviolence” odpowiadał Dan Auerbach z The Black Keys, więc chyba wszystko jasne.
6. „Lust for Life”
Lana Del Rey może nie słynie z kooperacji, ale zdarza jej się nawiązać współpracę z innymi artystami. Wysoki, kryształowy głos The Weekenda kapitalnie kontrastuje ze zmysłowymi szeptami Lany. Całość wakacyjna, zwiewna, nie tak melancholijna jak większość repertuaru Lany Del Rey. Na dodatek z przyjemnymi nawiązaniami do doo-wopowych brzmień Motown.
5. „Born to Die”
Już na początku kariery Lana Del Rey była pięknie melancholijna, ale jeszcze nie do końca miała wizję swego brzmienia. Doskonale słychać to w „Born to Die” z dość banalnym syntetycznym tłem i iście bondowskimi smyczkami. Nie zmienia to, faktu, że to diablo dobra piosenka. Klimatyczna, elegancka i zmysłowa. Jedna z najlepszych miłosnych piosenek XXI wieku.
4. „Summertime Sadness”
Lana Del Rey ma magiczny wręcz dar przenoszenia słuchacza do słonecznej Kalifornii. Robi to bez najmniejszego problemu w większości piosnek, ale kiedy jeszcze dodaje lekko wakacyjny klimat, zwiewne smyki i subtelne bity można niemal usłyszeć szum oceanu, a nawet zobaczyć palmy na horyzoncie.
Melodramatyczny klip powstał z udziałem aktorki i modelki, Jamie King („Pearl Harbor”, „Sin City – Miasto Grzechu”). Za kamerą stanął mąż King, Kyle Newman.
3. „Chemtrails over the Country Club”
Jeśli Lana Del Rey może brzmieć jeszcze bardziej jak Lana Del Rey, to właśnie w „Chemtrails over the Country Club”. Jest miło, przyjemnie, wakacyjnie, po prostu błogo. Inaczej jednak być nie mogło, bowiem to piosenka o beztroskich chwilach spędzanych z przyjaciółmi. Nagranie promuje tak samo zatytułowany album, który wokalistka zrealizowała z pomocą Jacka Antonoffa. Płycie towarzyszyła nietuzinkowa akcja promocyjna.
2. „Video Games”
Tak to się wszystko zaczęło. Lana Del Rey zaprezentowała niezwykle ładną, balladową, pięknie i subtelnie zaaranżowaną piosenkę. Pojawiły się porównania do Nancy Sinatry, ale jeszcze nikt nie wiedział, że Lizzy Grant zostanie mistrzynią retro brzmienia i stanie się jedną z najbardziej unikatowych, niepodrabialnych artystek XXI wieku.
1. „Doin’ Time”
Jedna z naszych absolutnie ulubionych piosenek Lany Del Rey, mimo, iż to cover. Niby typowo dla artystki lekko duszna i zmysłowa, ale jednocześnie rozmarzona, filuterna i z triphopowymi smaczkami. Tak naprawdę to cover nagrania Sublime z 1996 roku. – Nie ma dnia, bym nie słuchała przynajmniej jednej piosenki Sublime – mówi Lana. – Uosabiają brzmienie południowej Kalifornii, a przy tym mają niepodrabialny styl.
„Doin’ Time” w wykonaniu Lany Del Rey to numer 80. w naszym rankingu 100 najlepszych piosenek dekady 2011 – 2020.
hujowe zestawienie bez pomysłu i wiedzy o artystce