Vader – „Tibi et igni” (RECENZJA + Video)

Vader "Tibi et igni" fot. Warner Music Poland || NajlepszePiosenki

Najlepsze Piosenki Oceniają



Vader wciąż ma wiele dobrego do powiedzenia w death metalu.

Cierpliwością i pracą można zajść daleko. Nawet bardzo daleko, czyli zostać znanym i cenionym na całym świecie. Olsztyński Vader już od ładnych paru lat jest tym zespołem, do którego porównuje się innych. Zdobył uznanie poza Polską. Sieje deathmetalowe zniszczenie od 1983 roku, niezmiennie pod dowództwem Piotra „Petera” Wiwczarka. „Ożenili” na świecie (podobno) około pół miliona płyt, ale Vader, co zawsze podkreśla jego lider, to przede wszystkim zespół koncertowy, regularnie od lat dający występy na całym świecie. Ciągle ciężko pracujący na swój, w pełni zasłużony, szacunek. Skład zespołu zmieniał się wielokrotnie, ale to nie było w stanie go powstrzymać, czy położyć mu kresu. Od 2011 roku machina wojenna pod nazwą Vader rokrocznie rozpętuje blitzkrieg w składzie: Peter (gitara, wokal), Spider (gitara), Hal (gitara basowa), James Stewart (perkusja). Wydany w 2014 roku album „Tibi et igni” jest pierwszym nagranym z udziałem ostatniego z wymienionych.

Vader – „Tibi et igni” (RECENZJA + Video)

Wniosek główny po przesłuchaniu „Tibi et igni” – Vader wciąż ma wiele dobrego do powiedzenia w death metalu. Więcej, dostał jakby dodatkowego kopa, złapał kolejny wiatr w niemłode przecież żagle. I płynie iście imponująco!



„Tibi et igni” muzycy zapowiadali materiał trochę przesadnie jako nową biblię dla fanów, nowy rozdział. Jeśli jest on w jakimś sensie nowy to w tym, że jest to pierwsza płyta z fantastycznym bębniarzem Jamesem Stewartem, który swoją dużą klasę w pełni potwierdza i czyni z sekcji rytmicznej mechanizm pracujący w sposób morderczy. Poza tym mamy ten sam stary dobry brutalny death metal, odświeżony w sposób znakomity. Peter, Hal, Spider i wspomniany James mogą być z siebie naprawdę dumni.


Brzmieniowo (znów bracia Wiesławscy) jest chyba jeszcze bardziej soczyści i dynamicznie niż na udanej „Welcome To The Morbid Reich”. Świetnie wyeksponowane są gitary i sekcja rytmiczna. Brzmienie jest bardzo nowoczesne, na co pewnie pasjonaci oldschoolowego brudu będą kręcić nosem. Kręcić przestaną, gdy wgryzą się w kompozycje z płyty. Tych bardzo dobrych i dobrych jest tu naprawdę sporo. Mknący jak błyskawica „Go To Hell” i jego kumpel numerek niżej, czyli „When Angels Weep”, dość pompatyczny „Hexenkessel”, wnuczek „Carnala” zwący się „Light Reaper”, świetnie ozdobiony solówkami gitarowymi „The Eye Of The Abyss” (Spider dał też czadu w „Triumph Of Death”), trochę heavymetalowy, niezbyt szybki „The End” – to jest deathmetalowa liga mistrzów. Słucha się tej płyty z rosnącą ciekawością, co jest chyba najlepszą z możliwych zachęt dla maniaka śmierć metalu.

O wkładzie poszczególnych muzyków dowiemy się pewnie więcej, gdy Peter będzie udzielał promocyjnych wywiadów. Ale odnoszę wrażenie, że Spider, Hal i James trochę do „Tibi et igni” wnieśli (te piękne, monumentalne dodatki klawiszowe zapewne wyszły spod palców Siegmara). Ta niesamowita energia, potężne pierd…e, pasja, radość z grania, świeżość. Dawno czegoś takiego nie zauważałem u Vader. Cieszę się, że dostrzegam to teraz i liczę, że kapela Petera zdoła te składniki zachować na lata. Na „Tibi et igni” naprawdę jest ogień.

Premiera: 2 czerwca 2014
Wydawca: Nuclear Blast/Warner Music Poland

Najlepsze piosenki:

'Hexenkessel', 'The Eye Of The Abyss', 'Light Reaper'

Podsumowanie Najlepszych Piosenek

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze